Wiesław Kwapisz zrobił kolejny film o tragicznych drugowojennych losach obrońców polskości. - I znowu o tych Niemcach – rozmawiamy z gdańskim reżyserem w dniu premiery fabularyzowanego dokumentu pt. „14 godzin. Pierwsi w walce”. Przez „tych Niemców” droga do premiery w sali kinowej Uniwersytetu Gdańskiego wydłużyła się o cały rok. Filmowcy chcieli pokazać swoją pracę po raz pierwszy 5 października 2013 r., w rocznicę rozstrzelania pocztowców polskich na gdańskiej Zaspie. O bohaterskich obrońcach Poczty Polskiej opowiada ten film. Ostatnie sceny ekipa „14 godzin” kręciła jeszcze na początku tego roku. - Nie przewidzieliśmy tzw. trudności obiektywnych – wspomina reżyser. - Tą największą było uzyskanie zgody na kręcenie zdjęć w przestrzeni miejskiej. Nie przypuszczaliśmy, że po 75 latach dzielących nas od tragicznego września gdańskie Stare Miasto może stanowić aż tak oporną materię dla twórców przywołujących przyprószone i – jak się okazuje – mało znane karty historii. Do tego stopnia materię niedostępną, że na ulicy Stare Domki kręciliśmy bez zgody urzędników. Co innego współpraca z gdańszczanami - układała nam się świetnie. O zakłócaniu ładu i porządku – sugerowanym przez decydentów – nie było mowy. Robiąc ten film, ze zdumieniem wysłuchiwałem głosów, że pokazywanie po tylu latach złych Niemców w Gdańsku może szkodzić wizerunkowi miasta. Bzdura. Aż mnie poniosło. Zapytałem: ”A może to wasi ojcowie atakowali w mundurach niemieckich, skoro tak się boicie tej historii?”. Niemcy nie wstydzą się jej. Powiem więcej, ten film powstał w koprodukcji polsko-niemieckiej. W Gdańsku i w Poczdamie – mówi Wiesław Kwapisz, wielki miłośnik historii Pomorza.
14 godzin trwała obrona gmachu Poczty Polskiej w Gdańsku – o 13,5 godziny dłużej, aniżeli zakładał plan hitlerowskich agresorów. Wszystko zaczęło się 1 września 1939 roku, 45 minut po godzinie czwartej, równocześnie z rozpoczęciem ostrzału Westerplatte. - Polscy pocztowcy nie musieli podejmować się tej obrony. Nie byli żołnierzami. Oni nawet nie musieli tutaj być. Mogli opuścić Wolne Miasto, podobnie jak uczyniło to w przededniu wybuchu wojny wielu naszych rodaków – prześladowanych, zastraszanych i bitych przez wszechobecnych nazistów. Ale pocztowcy chcieli bronić swojego kawałka Polski. Szykowali się do tej obrony. Dyrektor Jan Michoń i inżynier Konrad Guderski prowadzili szyfrowane rozmowy na ten temat w sierpniu 1939 r. Mówiąc o dostawie części do dalekopisów, mieli na uwadze transport boni przewożonej z Polski w pocztowym furgonie. Zapłacili za heroizm najwyższą cenę. Czy ich bohaterstwo było bezsensowne? To nie jest dobre pytanie. Bogdan Radys, główny konsultant naszego filmu, pyta retorycznie: „Gdyby wszyscy Polacy opuścili Gdańsk, to kto zaświadczałby o jego polskości?”. Pocztowcy dali nam swoją pracą i oddaniem przykład, czym jest Polska, czym jest patriotyzm. Oni są dla nas wzorem. Takich postaw brakuje nam dzisiaj. To jest jeden z ważnych powodów, dla których zrobiliśmy ten film. Jeśli chociaż jakaś część tej historii pozostanie w widzach, to będziemy ukontentowani – podkreśla Wiesław Kwapisz.
Film „14 godzin. Pierwsi w walce” zobaczymy w TVP Historia. Będą też projekcje kinowe – m.in. w Łodzi, Toruniu i Warszawie, która zabiegała o prawo do premierowej projekcji. - Jesteśmy wdzięczni stolicy za zainteresowanie i sympatię. Nie wyobrażaliśmy sobie jednak tej premiery w innym miejscu niż Gdańsk. Tak naprawdę, długo nie wiedzieliśmy, kto pokaże nasz film jako pierwszy. Pomysł z salą kinową wydziałów Filologicznego i Historycznego Uniwersytetu Gdańskiego bardzo nam się spodobał. Pan rektor bez chwili zastanowienia odparł „Oczywiście. Wchodzimy w to.” – dodaje reżyser. Wiele wskazuje na to, że gdańskie projekcje będą się odbywały także w Kinie Kameralnym. - Z myślą o dotarciu do jak najszerszego grona widzów szykujemy płytę DVD. A w dalszym planie jest film fabularny pt. „14 godzin”. Szlifujemy scenariusz – mówi Wiesław Kwapisz. 15.10.2014 / fot. Maciej Kosycarz / KFP

dodaj do koszyka wszystkie wyświetlone zdjęcia