Legendarne canoe, w którym Marcin Gienieczko samotnie spłynął Amazonką, wzbogaciło kolekcję Narodowego Muzeum Morskiego w Gdańsku. Kanadyjkę podróżnika z Kosakowa można zobaczyć w Spichlerzach na Ołowiance. - W przyszłości łódka zajmie honorowe miejsce obok naszych trzech zabytkowych jachtów w nowo budowanym tczewskim oddziale Muzeum. Odnowione dzięki projektowi budowy Centrum Konserwacji Wraków Statków „Kumka IV”, „Dal” i „Opty” będą doskonałym towarzystwem dla canoe – mówi dyrektor NMM dyrektor Jerzy Litwin.
Marcin Gienieczko do wyprawy Energa Solo Amazon Expedition przygotowywał się dwa lata. Ekspedycja rozpoczęła się 17 maja 2015 r. na plaży Cerro La Virgen nad Pacyfikiem, a zakończyła się 4 września 2015 r. nad brzegiem Oceanu Atlantyckiego. - Niemożliwe nie istnieje. Trzeba żyć i walczyć ze swoimi słabościami. I ze słabościami innych. Do końca. Zawsze. Trzeba przełamywać bariery, stawić czoło przeciwnościom. Wtedy to wszystko ma jakiś sens. Warto realizować marzenia – mówi 37-letni podróżnik, który dokonał samotnego i najkrótszego w historii trawersu z Pacyfiku po Atlantyk. Wyczyn porównywany przez "The New York Times" z postawieniem stopy na Księżycu Gienieczko dedykował podopiecznym Pomorskiego Hospicjum dla Dzieci (wyprawie towarzyszyła zbiórka pieniędzy). Podróżnik pokonał 7 tys. km. Najtrudniejszym etapem trawersu było przepłynięcie systemu rzecznego Amazonki (Apurimac, Ene, Tambo, Ukajali i Amazonka). Przez 94 dni Gienieczko wiosłował po 12 godzin na dobę. Przepłynął łodzią 5980 km. O mało nie stracił życia. Na peruwiańskim odcinku najpierw wpadł w ogromne wiry rzeczne, a potem uniknął kul wystrzelonych w jego kierunku z karabinu. Od początku przedsięwzięcie miało charakter sportowy, ale podczas wyprawy podróżnik mierzył się z wieloma wyzwaniami. - To wciąż rzeka dla poszukiwaczy przygód, ale i dla piratów. Tu wszystko jest niebezpieczne. Natura, nawigacja, handlarze narkotyków, bagna, jadowite węże, malaria, piranie i potężna rzeka, która ma 100 km szerokości w dolnym biegu - wylicza Marcin Gienieczko.
Ciekawa jest też historia łodzi, w której podróżnik dokonał niezwykłych wyczynów. Dwuosobowa kanadyjka wykonana z kompozytowego materiału ma 4,95 m długości i waży 40 kg. Dziób i rufę canoe wypełnia pianka poliuretanowa, która ma zapewniać lepszą pływalność i poprawiać bezpieczeństwo podróży. Kanadyjka sprawdziła się na Wiśle, potem podróżnik razem z synem przepłynął nią Zatokę Pucką. W canoe pływał także po Bałtyku na trasie Bornholm-Darłowo. Kolejnym Etapem był Ekwador i 800-kilometrowy spływ rzeką Rio Napo z metą w Peru. Z Iquitos łódka poleciała samolotem do Limy. Przez pół roku była pod opieką polskiej ambasady. Następnie na dachu terenowej toyoty została przetransportowana nad rzekę Apurimac, gdzie czekała na podróżnika, kiedy ten pedałował przez Andy. - Wciąż powiększamy muzealną kolekcję jednostek, które są dowodem niezwykłego hartu ducha i ogromnej determinacji kapitanów. Mamy już w swoich zbiorach ponton, na którym Arkadiusz Pawełek przepłynął Atlantyk – dodaje dyrektor NMM Jerzy Litwin.
Marcin Gienieczko zapowiada kolejną wielką wyprawę: Solo Antarktyda/Missioin impossible is possible. Zmagania z niemożliwym zamierza rozpocząć w maju przyszłego roku od bieszczadzkiego Biegu Rzeźnika (maj 2016 r.). Droga na biegun południowy prowadzić będzie m.in. przez Ałtaj, góry Szwecji, Grenlandii i Kanady. 9.12.2015 / fot. Mateusz Ochocki / KFP

dodaj do koszyka wszystkie wyświetlone zdjęcia