Na wodach Zatoki Gdańskiej w czwartkowe przedpołudnie zatonęła łódź motorowa „Skarabeusz”. Na pokładzie jednostki było dwóch załogantów. Przez ponad 20 minut rozbitkowie przebywali w chłodnej wodzie. Obaj mieli na sobie kamizelki ratunkowe. Dzięki nim przeżyli.
Do wypadku doszło w odległości ok. 2-3 mil od brzegu sopockiej plaży, na wysokości Sofitel Grand Hotelu. - Pierwsze zgłoszenie o problemach technicznych łodzi otrzymaliśmy o godz. 11.17. Zakładaliśmy, że nasza pomoc ograniczy się do przeholowania jednostki do mariny. Cztery minuty później nadszedł sygnał, że łódź tonie. O godz. 11.26 do akcji wyruszyli nasi ratownicy na skuterze - mówi Łukasz Nizgorski, członek zarządu Sopockiego Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. W poszukiwaniach rozbitków uczestniczyły również karetka wodna Sopockiego Pogotowia Ratunkowego, Morska Służba Poszukiwania oraz jednostki cywilne Mariny. - Płynęliśmy obok siebie obserwując akwen. Tuż przed godz. 11.40, w odległości ponad kilometra od przypuszczalnego miejsca zatonięcia motorówki, jako pierwsi wypatrzyli rozbitków załoganci łodzi cywilnej Mariny. Ratownik ze skutera przeholował poszkodowanych do karetki wodnej. Obaj mieli na sobie kamizelki ratunkowe. Byli wychłodzeni, ale ich życiu nie zagrażało niebezpieczeństwo. Zbawiennie podziałała na nich ogrzewana kabina karetki pogotowia. Po dotarciu na brzeg nie wymagali już pomocy medycznej – relacjonuje wydarzenia Łukasz Nizgorski. Łódź motorowa „Skarabeusz”, wyposażona w dwa 300-konne silniki, miała ok. 10 m długości. Zatonęła bardzo szybko. - Przed południem gwałtownie pogorszyły się warunki na morzu. Przypuszczamy, że łódź złapała falę, a osoby znajdujące się na jednostce nie były doświadczone - mówi Marcin Burda, prezes Sopockiego Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Okoliczności zatonięcia motrówki będzie badać policja. 01.05.2014 / fot. Jerzy Bartkowski / KFP

dodaj do koszyka wszystkie wyświetlone zdjęcia