Wszystkie znaki na niebie wskazują, że piątek był najpogodniejszym dniem wielkiej FETY w Gdańsku. Pod Bastionem Żubr publiczności mogli zaprezentować się – i to dwukrotnie - szwajcarscy akrobaci Crico Pitanga, których przedstawienie „Reves d’été” dzień wcześniej przegrało z deszczem. Więcej widzów niż w czwartek miało ochotę też przenieść się z Teatrem Miniatura do czasów Wolnego Miasta Gdańska i dramatu Stanisławy Przybyszewskiej („Thermidor roku 143”). W sobotę aura nie będzie już tak łaskawa dla uczestników XVI Międzynarodowego Festiwalu Teatrów Plenerowych i Ulicznych. Z niedzielą zaś może być różnie – deszczowo w środku dnia i słonecznie przed festiwalowym finiszem. FETĘ mocnym, punkowym uderzeniem będą zamykać szwedzcy podpalacze z Burnt Out Punks. W "Syndromie sztokholmskim" na placu pod Bastionem Żubr mają podpalać, co się da, w tym również siebie. Początek spektaklu w niedzielę o godz. 23.00. A co przed spaleniem miasta warto zobaczyć? Jeśli nie wszystko, to na przykład interaktywną kuchnię mrocznych praktyk, stworzoną przez holenderski Stichting Daad ("La Cuisine Macabre"; sobota, godz. 17.00 i 20.30, okolice Reduty Wilk). A do tego czeską – choć międzynarodową – formację Continuo w przedstawieniu zatytułowanym "Finis Terrae" (niedziela, godz. 22.00, plac pod Bastionem Św. Gertrudy). Kiedy aktorzy z Czech próbowali grać swoją komedię dell`arte w Gdańsku przed dwoma laty, ulewa obróciła rzecz całą w tragedię. Teraz bardziej niż za Czechów ściskać kciuki musimy za dziewczyny z trójmiejskiego kabaretu fireshow Mamadoo, które będą starały się rozpalić fetowiczów w sobotnią noc ("In Fireland"; godz. 23.00, boisko przy ul. Dolna Brama). Oby nic nie próbowało tego ognia zgasić. 13.07.2012 fot. Mateusz Ochocki / KFP

dodaj do koszyka wszystkie wyświetlone zdjęcia