- Czwarte, a nawet już piąte pokolenie gdańszczan kupuje nasze pączki. Mamy klientów, którzy przychodzą do nas z praprawnukami – z dumą podkreśla Daniel Krzosek, właściciel znanej cukierni W-Zka, jednej z najstarszych w mieście, słynącej z ciasta drożdżowego. Receptura tutejszych wyrobów nie zmienia się od ponad 50 lat. Nie ma w nich żadnych cudownych mieszanek. - Pączek musi być z mleka, żółtek, drożdży, mąki i cukru. Innych nie robimy – dodaje szef cukierni. Zapachy i smaki znane mieszkańcom Głównego Miasta z dzieciństwa kusiły na ul. Słodowników już od północy. Rano kolejka przed sklepem miała kilkadziesiąt metrów, zakręcała w ul. Za Murami. Pierwsi amatorzy pączków z dżemem wieloowocowym bądź też adwokatem zaglądali do W-Zetki już o godz. 1. - Obsługiwałem ich osobiście. Nasze panie sprzedawczynie rozpoczynały pracę ok. godz. 5.15. Cukiernię otworzyliśmy za dwadzieścia szósta – mówi Daniel Krzosek.
Obecna W-Zka to już nie jeden, lecz pięć gdańskich sklepów, do których trafi dziś kilkadziesiąt tysięcy pączków. Część nocnej produkcji pojechała firmowym transportem prosto do odbiorców. Jedna z największych trójmiejskich firm zamówiła w W-Zce kilka tysięcy ciastek. - Daliśmy radę. Musieliśmy. Nasi klienci często powtarzają, że w tłusty czwartek pączka należy zjeść koniecznie, żeby cały rok był tłusty - śmieje się Daniel Krzosek. 12.02.2015 / fot Maciej Kosycarz / KFP
dodaj
do koszyka wszystkie wyświetlone zdjęcia