Każda z nich jest jedyna, niepowtarzalna i niesamowita. Wszystkie nazywają się tak ona – dziewczyna z aparatem i głową pełną pomysłów. Album fotograficzny "Ja, Renata Dąbrowska - 100 portretów" wymyśliła pod prysznicem. Pomysł dojrzewał w niej od chwili, kiedy w przychodni zdrowia została poproszona o podanie daty urodzenia. Żeby była jasność, o którą Renatę Dąbrowską chodzi, bo w kartotece figurowały trzy. Swoich bohaterek szukała potem przez kilka lat w całej Polsce. Znajdowała je nawet za oceanem. Z Gdańska, do którego przeniosła się spod Torunia i gdzie od siedmiu lat pracuje jako fotoreporterka „Gazety Wyborczej”, wszystkie drogi prowadziły ją do Renat Dąbrowskich. Przejechała ok. 25 tys. kilometrów, wysłała kilka tysięcy maili, setki razy rozmawiała przez telefon. Dotarła do trzystu pań, które nazywają się tak ja ona – sfotografowała sto. - Różnorodność osobowości, charakterów, wyglądu i ich światów sprawiła, że były to niesamowite spotkania. Wiele mnie nauczyły i na zawsze zapadły mi w pamięć. Często słyszałam, że imię w jakiś sposób wiąże się z charakterem człowieka. To nieprawda. Moje Renaty bardzo się różnią między sobą, poza imieniem i nazwiskiem nic nas nie łączy. Wyłania się przy tym prawdziwy przegląd kobiecej społeczności polskiej i kawałek Polski, bardzo zróżnicowany, ale piękny – opowiada Renta Dąbrowska, fotoreporterka z Gdańska. Ukończyła Państwową Wyższą Szkołę Filmową, Telewizyjną i Teatralną w Łodzi. Jest wielokrotną laureatką konkursów fotografii prasowej, m.in. dwukrotną zdobywczynią nagrody Grand Prix w konkursie Gdańsk Press Photo im. Zbigniewa Kosycarza. W 2012 r. zauroczyła jurorów fotoreportażem „Wiejskie dyskoteki”. Pracowała nad nim dwa lata. W tym samym czasie, kiedy szukała swoich Renat. Album "Ja, Renata Dąbrowska - 100 portretów", który miał swoją promocję w Gdańskiej Galerii Fotografii, można nabyć odwiedzając stronę internetową renatadabrowska.com. 29.11.2012 / fot. Krzysztof Mystkowski / KFP

dodaj do koszyka wszystkie wyświetlone zdjęcia