Jerzy Stuhr wie dobrze "jak zdarza się szczęście". O tym, że ono jest i nie opuszcza nas w najdramatyczniejszych chwilach, wybitny aktor i reżyser opowiadał w sobotę na Bulwarze Nadmorskim w Gdyni. Słuchaczy miał w podopiecznych Fundacji Gdyński Most Nadziei. Tak jak on, muszą zmierzyć się z rakiem. W Cafe F. Minga nie brakowało też miłośników talentu artysty, którzy przyszli zobaczyć jak się ma ich ulubieniec, jak wygląda, posłuchać dobrych wiadomości... Tak, wraca na scenę, do filmu – do życia. W obliczu choroby nowotworowej nie poddał się, rozwijając swoje pasje i zainteresowania. Bo szczęściu trzeba też trochę pomóc. Napisał książkę. Dziennik "Tak sobie myślę..." powstał na stronach zeszytu podarowanego pacjentowi kliniki onkologicznej przez córkę. Stuhr pisał w szpitalu i w domu. Z codziennych zapisków, pełnych refleksji i obserwacji, wyłania się obraz człowiek, którego życie pasjonuje we wszelkich przejawach. To nie jest książka o chorobie – ta jest tłem zdarzeń – tylko świadectwo miłości do życia. I tę dobrą energię Jerzy Stuhr starał się dziś w Gdyni przekazać tym, którzy muszą wierzyć w przychylność losu. Będą następne spotkania z cyklu „Jak zdarza się szczęście”. 17.11.2012 / fot. Mateusz Ochocki / KFP

dodaj do koszyka wszystkie wyświetlone zdjęcia