Nie ma szczęścia do samotnych prób opłynięcia kuli ziemskiej gdański żeglarz Roman Paszke. W czwartek w nocy kapitan wypłynął z Las Palmas, żeby zmierzyć się z rekordem trasy prowadzącej ze wschodu na zachód (pod wiatr), należącym od 2004 r. Jeana Luca Van Den Heede, który opłynął glob w 122 dni 14 godzin 3 minuty i 49 sekund. Po przepłynięciu 110 mil gdyński sternik musiał wrócić na Wyspy Kanaryjskie – prowadzony przez niego katamaran Gemini 3 zderzył się „z nieustalonym obiektem na morzu”. W komunikacie z pokładu czytamy m.in.: „W wyniku zderzenia uszkodzeniu uległa płetwa sterowa prawego kadłuba, a uderzenie było tak silne, że ster został wyrwany ze swojego jarzma. W momencie zderzenia jacht żeglował z prędkością ok. 23 węzłów (ponad 42 km/h), wiał wiatr NE z prędkością ok. 29 węzłów, a zafalowanie morza wynosiło ok. 2,5 do 3 m.”. Co teraz? W nocy z piątku na sobotę Paszke dotrze do portu w Las Palmas, gdzie będzie mógł przystąpić do naprawy uszkodzonych części katamaranu. Czy i kiedy wróci na start, zależy to nie tylko od skali uszkodzeń (zdaniem żeglarza, naprawa może potrwać dwa lub trzy dni), ale także od pogody. Eksperci przypominają, że jeszcze w styczniu kapitan powinien opłynąć Horn, bo później zadanie to będzie przerastało jednostkę prowadzoną przez samotnika. Złe warunki atmosferyczne były powodem przełożenia, a następnie odwołania okołoziemskiego rejsu zaplanowanego przez Romana Paszke w roku 2007. 14 grudnia 2011 r. gdański żeglarz wyruszył na trasę prowadzącą pod wiatr, by po trzech tygodniach zrezygnować z próby bicia rekordu. Zanim zdążył dopłynąć do Przylądka Horn, w jego katamaranie awarii uległ lewy pływak. Były również problemy z mocowaniem zbiornika paliwa. Na domiar złego, katamaran Gemini 3 został aresztowany na kilka miesięcy w argentyńskim porcie Rio Gallegos. 28.12.2012

dodaj do koszyka wszystkie wyświetlone zdjęcia