W 32. rocznicę podpisania Porozumień Sierpniowych Lech Wałęsa założył kwiaty pod pomnikiem Poległych Stoczniowców 1970 na placu Solidarności w Gdańsku. Pod Trzema Krzyżami był przed godz. 8.00. Nie po raz pierwszy w tym ważnym dla Polski dniu i ważnym miejscu legendarny przywódca „Solidarności” stanął sam. I nie po raz pierwszy mówił o tym, czego nie ma w Polsce, o jaką walczyli ci, którym dziś oddajemy hołd. - To powinno być święto państwowe – postulował rano Lech Wałęsa. - Święto co najmniej 10 mln ludzi tamtej „Solidarności”, a nie tylko tych 500 tysięcy resztówki – mówił o potrzebie godnego uhonorowania wielkich ludzi i wielkich czasów. Poproszony przez dziennikarzy o komentarz do wtorkowej akcji wycinania napisu „im. Lenina” z historycznej bramy nr 2 Stoczni Gdańskiej, były prezydent porównał działania obecnych liderów związkowych do wchodzenia na nie swoją działkę i rządzenia się cudzą własnością. - Oni nie szanują zasad, które tyle nas kosztowały – mówił o Piotrze Dudzie, Karolu Guzikiewiczu i Januszu Śniadku. Obok takiego Piotra Dudy nie chce występować. - Jeśli zmieni zasady, to proszę bardzo – wyjawił Wałęsa, dlaczego znowu jest sam pod pomnikiem Poległych Stoczniowców. Byłemu prezydentowi towarzyszyła jedynie jego osobista lekarz - Joanna Muszkowska-Penson. Z Gdańska b. przywódca „S” udał się do Warszawy na spotkanie z prezydentem Bronisławem Komorowskim, który uhonoruje dziś odznaczeniami kilkudziesięciu działaczy demokratycznej opozycji Sierpnia '80. 31.08.2012 / fot. Krzysztof Mystkowski / KFP

dodaj do koszyka wszystkie wyświetlone zdjęcia