Jakie tajemnice kryje grobowiec Gralathów w Sulminie? Czy mroczna prawda o ludziach w mundurach Sił Zbrojnych Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, którzy bezcześcili ciała dawnych właścicieli wsi, pozostanie jedynie w opowiadaniach ostatnich żyjących świadków tamtych zdarzeń? - Wstyd słuchać – mówią młodsi mieszkańcy Sulmina. Lepiej milczeć? - Nie sądzę, by komukolwiek mogło zależeć dziś na ukrywaniu wstydliwych faktów sprzed ponad pół wieku - mówi gdański konserwator zabytków Janusz Tarnacki. - To nie jest zmowa milczenia, ani też strach mówienia. Raczej bezsens rozgrzebywania ran. Winnych nie będzie, a przywoływaniem bolesnych upiorów z przeszłości nie zapewnimy godnego spoczywania zmarłym. Możemy za to odrobić lekcje z lat zaniedbań i ignorancji przywracając miejscu pochówku zasłużonej dla Gdańska rodziny należny szacunek i wygląd – dodaje. Pana Janusza wymieniają dziś mieszkańcy wsi w gronie kilku postaci, których pomocy w odrestaurowaniu XIX-wiecznego mauzoleum Gralathów nie można przecenić. Z otchłani niepamięci grobowiec udało im się wyrwać w ostatniej chwili. - Bez pomocy Gdańska moglibyśmy już tylko patrzeć na to, jak historia naszej miejscowości obraca się w nicość – podkreśla sołtys Lidia Cendrowska. Z kasy metropolii na ratowanie zabytku Sulmin dostał 150 tys. Pani sołtys jest wdzięczna prezydentom Adamowiczowi i Bielawskiemu oraz dyrektorowi Duchowi z Wydziału Urbanistyki, Architektury i Ochrony Zabytków. Tak zwyczajnie, po ludzku. Ale nie zapomina o swoich najbliższych sąsiadach. - Roman Węsierski, nasz prezes Ochotniczej Straży Pożarnej, napisał do gdańskich samorządowców pierwsze pismo z apelem o pomoc w ratowaniu mauzoleum. Dużo czasu naszej wspólnej sprawie poświęcił i bezinteresownie służył fachową radą Dariusz Szczeciński. Nie wiem, jak poradzilibyśmy sobie bez cennych relacji pana Pawła Reglińskiego, który od kilkudziesięciu lat mieszka w najbliższym sąsiedztwie nekropolii – opowiada sołtys Cendrowska. Budynek kapliczny wrócił do dawnej świetności. Pozostały do zrobienia drobne poprawki. Tuż obok stanął słup oświetleniowy, pojawił się też monitoring, są tablice informacyjne i drogowskazy przy parkowych alejkach. Na cmentarzu skończyły się dobre czasy dla amatorów taniego wina. Jest szansa, że jeszcze zimą mauzoleum wraz z pobliską oficyną – pozostałością po nieistniejącym pałacu Gralathów - wpisane zostaną do rejestru zabytków województwa pomorskiego. Nie ma ich tam, bo nikt wcześniej nie starał się o to. - A kto się miał upominać, skoro nie było tu gospodarza? - retorycznie pytają mieszkańcy. Gmina Żukowo, o której w Sulminie mówi się zauważalnie rzadko, długo tkwiła w przekonaniu, że cmentarz leży na terenie Lasów Państwowych. Leśnicy kilkakrotnie zaprzeczali tym doniesieniom znajdując potwierdzenie swoich racji w urzędowej ewidencji gruntów. I długo by tak można jeszcze było, gdyby mieszkańcy nie wzięli spraw w swoje ręce. W Sulminie mówi się głośno o uroczystości uświetniającej odbudowę kaplicy z 1818 r. Święto ma być niebawem. Rok wniesienia mauzoleum oraz nazwiska jego budowniczych zostały wryte na ołowianej tabliczce, odnalezionej podczas remontu grobowca przez ekipę Polskich Pracowni Konserwacji Zabytków. Znalezisko zasili zbiory Muzeum Historycznego Miasta Gdańska, a w miejscu pochówku Gralathów będzie replika kamienia węgielnego. - Niepokoi mnie tylko ten śmietnik w krypcie mauzoleum - wyjawia sołtys Cendrowska. W jednej chwili niknie gdzieś atmosfera nadchodzącego święta, wracają koszmary sprzed ponad pół wieku. - O tych mrocznych czasach opowiadał nam ojciec. Też był sołtysem w Sulminie. Po raz pierwszy usłyszałam o tych okropieństwach będąc jeszcze dzieckiem. Pamiętam jak tata wspominał o telefonogramie z gminy. Lokalne władze nalegały, by natychmiast ruszył do lasu i zrobił tam porządek. Widok był porażający. W zaroślach poniewierały się szczątki ludzkie i fragmenty trumien. Sprofanowane zwłoki Gralathów i ich krewnych, poprzywiązywane do drzew i podziurawione kulami z broni maszynowej, budziły zgrozę – opowiada sołtys Cendrowska. Mundurowi z pobliskiego poligonu w Kolbudach dwukrotnie w latach 50. nawiedzali sulmiński grobowiec. Niewiele po tych egzekucjach z krypty zostało. Dzieła zniszczenia dopełnili na początku lat 80. zomowcy. Przyjechali z tego samego poligonu. - Nie było już czego plądrować i bezcześcić. Dziczy w mundurach ZOMO nie pozostało na koniec nic innego, jak tylko cały ten śmietnik historii podpalić – wspomina sołtys Sulmina. 25.02.2013 / fot. Maciej Kosycarz / KFP
Renowacja grobowca Gralathów w Sulminie
dodaj
do koszyka wszystkie wyświetlone zdjęcia