Krzysztof Skok i Janusz Dziugiewicz wyruszyli w sobotnie południe z Targu Węglowego do Wilna. Blisko 700-kilometrowy dystans zamierzają pokonać na rowerach w siedem dni. Nieprzypadkowo na miejsce startu wybrali scenę festiwalową „Wilno w Gdańsku”. Szerokiej drogi absolwentom Uniwersytetu Gdańskiego życzyli m.in. Loreta Zakareviciene, ambasador Litwy w Polsce oraz przedstawiciele Konsulatu Republiki Litewskiej w Gdańsku i Urzędu Miasta. Od gdańskich samorządowców podróżnicy otrzymali flagę miasta. Prezent mają dowieźć do magistratu wileńskiego. Dla publiczności, która towarzyszyła rowerzystom na stracie, były czerwone, rajdowe koszulki - upominki od Energi i Łączpolu, sponsorów wyprawy.
- Znajomość z Januszem ciągnie się od czasów studenckich. Poznaliśmy się w akademiku. Jak pamiętam, nigdy nie mogliśmy narzekać na bark aktywności. Wyprawa do Wilna jest pomysłem Janusza, na co dzień związanego zawodowo z litewskim konsulatem. Na nim też spoczywał główny ciężar organizacyjny – oddaje honor towarzyszowi podróży Krzysztof Skok, politolog, przedsiębiorca i znany już podróżnik. Rozgłos zyskał w 2008 roku, kiedy samotnie wyruszył na rowerze na igrzyska olimpijskie w Pekinie, przemierzając po drodze syberyjską tajgę oraz pustynię Gobi. Niedawno wrócił do Gdańska z 2,5-miesięcznej wyprawy na Syberię. Na dwóch kółkach przejechał – tym razem w dużej grupie – prawie 8,5 tys. kilometrów. Trasa Gdańsk – Pasłęk – Reszel - Gołda – Sejny - Alytus - Wilno wydaje się być dla niego symboliczną przejażdżką. I jest taką dla obu podróżników. Rajdem tym nawiązują bowiem do litewskiego roweru, który prezydent Lech Wałęsa otrzymał w 2004 roku od ministra spraw zagranicznych Antanasa Valionisa. Szef litewskiej dyplomacji życzył polskiemu prezydentowi, by tym rowerem przyjechał na Litwę na ryby. Prezent był symboliczny i odnosił się do podpisanej w 1994 roku umowy, w której oba państwa uznawały wzajemnie swoje granice. Wałęsa odpowiedział wówczas, że temat przejść granicznych, o których w dokumencie była mowa, jest mało istotny, ponieważ granicy wkrótce nie będzie. I od 1 maja 2004 roku bariery nie ma. - Po drodze będziemy spotykać się z samorządowcami polskich i litewskich gmin. Nie ukrywam też, że chciałbym zwiedzić kilka ciekawych miejsc, na które wcześniej brakowało czasu. Na Litwie byłem chyba 20 razy, zazwyczaj przejazdem. Kusi mnie Olita, czyli litewskie Alytus, a w Polsce chciałbym odwiedzić zamki w Lidzbarku Warmińskim i Reszlu, Wilczy Szaniec pod Kętrzynem i słynne wiadukty w Stańczykach – mówi Krzysztof Skok. 07.09.2013 / fot. Dariusz Łazarski / KFP

dodaj do koszyka wszystkie wyświetlone zdjęcia