Budki lęgowe dla puszczyków wieszali na drzewach w Lasach Mirachowskich pracownicy Kaszubskiego Parku Krajobrazowego. Fachową radą służył leśnikom Leszek Damps, ornitolog z zamiłowania, obrączkarz i stały uczestnik akcji liczenia ptaków, a na co dzień gospodarz z Głusina koło Sianowa. Nowe budki dla najpospolitszych polskich sów pojawiły się w obszarze chronionym Natura 2000 w leśnictwach Mirachowo, Bącka Huta i Niepoczołowice. Skrzynki lęgowe są wysokie i obszerne, a przede wszystkim mają duże otwory wejściowe. - Są nawet za duże. Takie, jakie sowy lubią najbardziej. Puszczyki gnieżdżą się zwykle w starych, dziuplastych drzewach. Przede wszystkim odpowiadają im wypróchniałe pnie drzew liściastych. Warunki lokalowe są dla nich na tyle istotną sferą życia, że zawierając związek potrafią zrezygnować z obfitującego w pożywienie rewiru, kiedy brakuje w nim starodrzewu. Ale jak zdecydują się na coś, to potem bronią swojego terytorium do końca życia. Nie migrują nawet na krótkie dystanse. Budki wieszamy tam, gdzie wielkiego wyboru mieszkań nie ma – wyjaśnia Leszek Damps. Do pierwszych uniesień puszczyków dochodzi w ostatnich dniach lutego, a szczyt przypada na pierwszą dekadę marca. Liczba jaj w lęgu nie przekracza sześciu, ale zdarza się, że samica składa tylko jedno lub dwa jaja. - Pisklęta przychodzą na świat w pierwszej połowie kwietnia. Wykluwają się zwykle w dwudniowych odstępach, bo z taką częstotliwością samica składa jaja. Te nieznaczne różnice wieku można zaobserwować w pierwszych tygodniach życia sów. Podczas gdy najmłodsze puszczyki gniazdują jeszcze w budce, te, które przyszły na świat wcześniej, starają się z niej wydostać i przejść na najbliższe gałęzie. Budki nie są dla nich bezpiecznym miejscem. Wiosną wzbudzają zainteresowanie drapieżnych ssaków. Największym wrogiem młodych sów jest kuna – opowiada Leszek Damps. Przez pierwsze dwa miesiące życia niezdolne jeszcze do lotu puszczyki spacerują po gałęziach, co też nie jest dla nich bezpieczne. Często zdarzają się im upadki na ziemię. A tam czeka kuna... - W 90 procentach takie upadki kończą się śmiercią w paszczy drapieżnika. Jeśli w pobliżu nie ma intruza, to mały puszczyk jest w stanie poradzić sobie bez naszej pomocy. Ma silne nogi i ostre szpony, które bardzo przydają się w powrotnej wędrówce na drzewo – wyjaśnia Leszek Damps. 29.01.2013
Ptaki w obiektywie Grzegorza Zieleńca
Ptaki z biebrzańskich bagien
Ptaki z Białowieży
dodaj
do koszyka wszystkie wyświetlone zdjęcia