KFP / OTAGO. BARK KAPITANA CONRADA 21 marca 2018
podziel się na Facebooku  podziel się na Twitterze
To był piękny i śmigły bark. Rocznik 1869. W tym samym roku swoją drogę znaczoną rekordami prędkości rozpoczynał herbaciany kliper „Cutty Sark”. „Otago” pod pełnymi żaglami aż tak sławny nigdy nie był. Świat upomniał się o jego historię, kiedy pozbawiony masztów i brudny od węgla statek znajdował się u kresu podróży. Rozgłos zawdzięcza swojemu kapitanowi, który po zejściu na ląd został wielkim pisarzem marynistą. Żaglowiec zbudowany przez stocznię Alexander Stephen & Sons of Kelvinhaugh z Glasgow zajął najważniejsze miejsce w 20-letniej karierze marynarza Józefa Konrada Korzeniowskiego. Jako Joseph Conrad doświadczenia z pierwszego samodzielnego kapitańskiego rejsu zawarł w powieści „Smuga cienia” (1917 r.). Od spotkania z „Otago” minęły prawie trzy dekady. Pisarz przyjmował wówczas, że jego bark „nie istnieje już na tej ziemi”, ale był w błędzie...
„Na pierwszy rzut oka poznałem, że mam przed sobą pierwszorzędny statek, istotę harmonijną w każdym calu, o przepysznych proporcjach. Stosunek wysokości masztów do kadłuba był wręcz be zarzutu. Jakikolwiek był wiek tego statku i jakiekolwiek były jego dzieje, zachował on piętno szlacheckiego pochodzenia. Należał do tego typu statków, które dzięki swojej konstrukcji i doskonałemu wykończeniu nigdy się nie starzeją. Pośród innych, znacznie od niego większych, stojących w porcie na kotwicy, mój wyróżniał się postawą i „rasą” – jak arabski rumak pełnej krwi spośród gromady koni pociągowych” – opisywał po latach swoje wrażenia z pierwszego spotkania z barkiem na kartach powieści. Conrad był kapitanem „Otago” czternaście miesięcy. Gdy obejmował dowództwo, jego rumak miał dziewiętnaście lat. Przyszły pisarz spędził na nim osiem miesięcy w długich rejsach pełnomorskich. Pół roku poświęcił na żeglugę wzdłuż australijskich wybrzeży. Wdzięczność dla armatora, który dopomógł mu w uzyskaniu posady kapitana na jedynym w jego karierze statku oceanicznym, znalazła wyraz w niepublikowanym przez niego liście, który napisał pod koniec swego życia. Korespondencja nadeszła na adres dawnego pracownika spółki żeglugowej. „Jeżeli firma H. Simpson i Synowie jeszcze istnieje w Adelaide, to proszę im powiedzieć, że J. C. nigdy nie zapomni wielkoduszności, uprzejmości i prawdziwej życzliwości kierownika firmy w latach 1888-1889, kiedy dowodził barkiem Otago” – cytuje ów list w swojej książce „Morskie lata Conrada (1971 r.) amerykańska dziennikarka i pisarka Jerry Allen. Po zejściu z żaglowca kapitan nie wrócił już na morze, poświęcając się pracy pisarskiej.
„Otago” miał przeżyć Conrada (1857-1924) o kilka lat. Nieładnych. Bark pływał po świecie do roku 1900, kiedy zakupiło go australijskie przedsiębiorstwo Huddart Parker Ltd., zamieniając w pływający skład węgla, eksploatowany początkowo w Sydney, a później w Hobart na Tasmanii. Jak podaje brytyjski pisarz Norman Sherry w książce „Wschodni świat Conrada” (1966 r.), najsłynniejszy kapitan „Otago” w 1906 roku błędnie sądził, że jego śmigły bark „nie istnieje już na tej ziemi”. Badacz dziejów Conrada ustalił, że firma Huddart Parker z północnego Melbourne używała statku jako składu węgla do 1931 roku, kiedy został sprzedany za jednego funta kapitanowi Henry'emu Dodge z Hobart, przedsiębiorcy zajmującemu się złomowaniem statków. „Nawet jako sczerniały hulk miał kadłub o pięknych liniach. Bukszpryt był odjęty, a maszty rozebrane do kolumn. Reje, na których kiedyś rozpinano wdzięczne żagle, zwieszały się teraz nad lukami, uzbrojone osprzętem ładunkowym. Szkaradna, ocynkowana nadbudówka, ustawiona na pokładzie w dziobowej części statku, mieściła kocioł pomocniczy dostarczający pary do wind.(...) Pomijając brud, brak takielunku i kolumienki kompasu, rufa pozostała jeszcze niemal taka, jaką musiał ją znać Conrad. Niekiedy statek szarpał się na cumach, jakby odpowiadając na zew morza dobiegający do tego prozaicznego miejsca ostatniego postoju” – pisał w latach 40. XX wieku w książce pt. „The Set Of The Sails” („Pod żaglami”, 1949) Alan Villiers, australijski pisarz, podróżnik i fotograf.
Tą ostatnią pozycją morską „Otago” przez kilka dekad było cmentarzysko wraków kpt. Dodge'a w rozlewisku tasmańskiej rzeki Derwent w okolicach portu Risdon (współrzędne geograficzne: 42 stopnie 48 minut i 47 sekund S oraz 147 stopni 17 minut i 57 sekund E). Widać stąd Hobart, do którego chętnie pielgrzymowali w owych czasach conradyści. Zaklęta w rdzewiejącej łajbie magia jedynego na świecie statku dowodzonego przez słynnego pisarza marynistę była pokusą nie do odparcia. „Jeden z miłośników Conrada, pisarz amerykański Christopher Morley, uzyskał od Dodge'a kawał poręczy z rufy i koło sterowe „Otago”. Poręcz przekazał Boston Maritime Museum, a koło sterowe do zbiorów znajdujących statku „Wellington” stojącym na Tamizie w samym centrum Londynu. Uroczystość przekazania koła sterowego z „Otago” odbyła się w dniu 28.IX.1949 roku. W roku 1964 San Francisco Maritime Museum podjęło akcję zachowania choćby jednego fragmentu statku. Na zlecenie muzeum wycięto z kadłuba część rufową, którą przewieziono do San Francisco. Wyciętym fragmentem jest zespół pomieszczeń mieszkalnych na rufie o ciężarze ponad pięć ton. Niedługo potem przybyła ekipa japońskiego przedsiębiorstwa mającego koncesję na cięcie wszystkich wraków wokół Australii. Kadłub „Otago” nie został jednak całkowicie pocięty z powodu kłopotliwego wyciągania części dennej na brzeg. Ścięto burty do linii wodnej i nieco poniżej, zostawiając płaską misę denną” – opisuje dzieje wraku w „Morskich latach Conrada” Jerry Allen (tłumaczenie Marii Boduszyńskiej-Borowikowej, 1971 r.).
Kiedy na początku 1973 roku do wraka spoczywającego w miejscu nazywanym Otago Bay dotarli oficerowie z załogi liniowca PLO „Marceli Nowotko” (1955-80), ich oczom ukazał się jeszcze czarniejszy widok. Przed Polakami byli tu Włosi. Odcięty przez nich dziób statku odpłynął do muzeum w Mediolanie (zejściówkę do kubryka eksponuje muzeum w Hobart, a dzwon okrętowy można zobaczyć w Melbourne). Właścicielem tego, co zostało na Tasmanii po śmigłym barku, był wówczas dr Edmund Anthony Bojarski z McMurry College w Abilene (Teksas), który upoważnił do dysponowania wrakiem sędziego pokoju miasta Hobart Jerzego Malcharka. „Ten ostatni oświadczył nam wręcz: bierzcie z wraka, co tylko chcecie, nawet całość. Jest do waszej dyspozycji” – mówił na łamach „Głosu Wybrzeża” po powrocie z Australii kpt. ż.w. Henryk Rytwiński, dowódca liniowca „Marceli Nowotko”. Frachtowiec zawinął z dalekowschodniego rejsu do portu w Gdyni 23 marca 1973 roku. Już z morza nadeszła wiadomość, że marynarze wiozą dla Centralnego Muzeum Morskiego (Obecnie Narodowe MM) spore kawałki Conradowej historii. „Inicjatorem wyprawy nad Derwent był lekarz okrętowy Jerzy Jasieński, który w tej podróży zgromadził do wydania książkowego różne dokumenty związane z życiem Conrada. (…) Kpt. Rytwiński dokładnie określił ostatnią pozycję „Otago” i sporządził mapę mapę morską okolic (…) Za środek transportowy służyła marynarzom szalupa statkowa, do której załadowano butle acetylenowe, palniki, węże. Cięcia były przemyślane, a wrak i jego wycięte fragmenty sfotografowane. Do Gdyni przywieziono wiele drobnych części – pamiątek z „Otago”. Jest jednak wśród nich gródź wodoszczelna nr 1 o wymiarach 3 na 1 m, która pozwala już na dociekania o konstrukcji słynnego barku. Są również dwa wycinki z lewej burty żelaznego kadłuba żaglowca. (…) Wzbogacą zbiory conradowskie. (…) Muzeum buduje model „Otago”. Teraz obok niego będzie można zaprezentować oryginalne części śmigłego niegdyś żaglowca” – pisała w marcu 1973 r. na łamach „Głosu Wybrzeża” publicystka Barbara Thoma. Model barku możemy podziwiać dziś w siedzibie głównej Narodowego Muzeum Morskiego w spichlerzach na Ołowiance (sala 7). Na ekspozycji prezentowana jest też znaczna część skarbów przywiezionych z Tasmanii. W gdańskich zbiorach naliczymy ich kilkadziesiąt. „Załoga MS „Marceli Nowotko” nie była jedynym takim darczyńcą. Niedługo po niej z pamiątkami z Tasmanii przypłynęły do Trójmiasta dwa inne dziesięciotysięczniki zbudowane w Stoczni Szczecińskiej na przełomie lat 50. i 60. – „Adolf Warski” (1959-82) i „Ludwik Solski”(1960-84). Co więcej, marynarze z „Nowotki” nie byli pierwsi. „W 1966 roku kpt. Antoni Strzelbicki z red. Stanisławem Daukszą podczas pobytu liniowca „Janek Krasicki” w Australii dotarli na rzekę Derwent, odnajdując wrak i przywieźli jego drobne części. Co tu ukrywać – te pierwsze elementy pochodziły z szabru. Marynarze z „Marcelego Nowotki” działali już legalnie” – wyjaśniała 45 lat temu dziennikarka „Głosu”. „Otago” dotarł do tej ziemi. Dzięki tobie, kapitanie, i dzięki wam kapitanowie, marynarze, conradyści. 22.03.2018 / fot. Zbigniew Kosycarz / KFP, Mateusz Ochocki / KFP
dodaj do koszyka wszystkie wyświetlone zdjęcia
  • znalezionych zdjęć: 23
Gdańsk. Ołowianka. Narodowe Muzeum Morskie w Gdańsku....
t00080436.jpg (4102px x 2730px) 2536kb
Gdańsk. Ołowianka. Narodowe Muzeum Morskie w Gdańsku. Nz model barku Otago. 21.03.2018 fot. Mateusz Ochocki / KFP
Gdańsk. Ołowianka. Narodowe Muzeum Morskie w Gdańsku....
t00080437.jpg (4256px x 2832px) 2006kb
Gdańsk. Ołowianka. Narodowe Muzeum Morskie w Gdańsku. Nz znajdujące się jescze w magazynie, czekające na renowację fragmenty burty barku Otago przywiezione z Tasmanii przez załogę m/s Adolf Warski w 1973 roku, 21.03.2018 fot. Mateusz Ochocki / KFP
Gdańsk. Ołowianka. Narodowe Muzeum Morskie w Gdańsku....
t00080438.jpg (2832px x 4256px) 3450kb
Gdańsk. Ołowianka. Narodowe Muzeum Morskie w Gdańsku. Nz znajdujące się jescze w magazynie, czekające na renowację fragmenty burty barku Otago przywiezione z Tasmanii przez załogę m/s Adolf Warski w 1973 roku, 21.03.2018 fot. Mateusz Ochocki / KFP
Gdańsk. Ołowianka. Narodowe Muzeum Morskie w Gdańsku....
t00080439.jpg (4256px x 2832px) 3622kb
Gdańsk. Ołowianka. Narodowe Muzeum Morskie w Gdańsku. Nz znajdujące się jescze w magazynie, czekające na renowację fragmenty burty barku Otago przywiezione z Tasmanii przez załogę m/s Adolf Warski w 1973 roku, 21.03.2018 fot. Mateusz Ochocki / KFP
Gdańsk. Ołowianka. Narodowe Muzeum Morskie w Gdańsku....
t00080440.jpg (3784px x 2518px) 2696kb
Gdańsk. Ołowianka. Narodowe Muzeum Morskie w Gdańsku. Nz znajdujące się jescze w magazynie, czekające na renowację fragmenty burty barku Otago przywiezione z Tasmanii przez załogę m/s Adolf Warski w 1973 roku, 21.03.2018 fot. Mateusz Ochocki / KFP
Do portu gdynskiego przyplynal liniowiec PLO Marceli...
z00009581.jpg (4232px x 3022px) 1914kb
Do portu gdynskiego przyplynal liniowiec PLO Marceli Nowotko, na pokladzie ktorego dostarczono fragmenty konstrukcji zatopionego nad rozlewiskiem rzeki Derwent zaglowca Otago. Na zdjeciu od lewej kapitan zeglugi wielkiej Henryk Rytwinski, ochmistrz Kazimierz Kuninski i lekarz okretowy Jerzy Jasinski przy fragmentach wyciagnietej burty barku Otago. 22.03.1973 5marzec73_z.kosycarz_p47 Fot. Zbigniew Kosycarz / KFP ZAKAZ PUBLIKACJI ZDJECIA W INTERNECIE
Ms Marceli Nowotko, drobnicowiec nalezacy do Polskich...
z00009578.jpg (4075px x 4075px) 2424kb
Ms Marceli Nowotko, drobnicowiec nalezacy do Polskich Lini Oceanicznych wplywa do portu gdanskiego. 1958 0000922z Fot. Zbigniew Kosycarz / KFP ZAKAZ PUBLIKACJI ZDJECIA W INTERNECIE
  • znalezionych zdjęć: 23