O szczęściu i zarazem pechu może mówić paralotniarz, który w środowe popołudnie przymusowo lądował w rejonie ul. Haffnera i Sępiej w Sopocie. Powietrzny rejs 60-latek rozpoczął w okolicy orłowskiego klifu, by zakończyć lot na... ulicznej latarni. - Nic mu się nie stało. Lądował na trawniku. Miał jednak przy tym pecha, bo czasza paralotni zawisła na 12-metrowej latarni. Dochodziła godzina 15.50, kiedy zadzwonił do nas z prośbą o pomoc – mówi kpt. Adam Hałasa, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Sopocie. Akcja dwóch zastępów PSP trwała niewiele ponad 20 minut. - Paralotniarz był trzeźwy. Jak tłumaczył przybyłym na miejsce zdarzenia policjantom, do awaryjnego lądowania zmusiły go niesprzyjające warunki wietrzne. Zamierzał wylądować w pasie zieleni na ul. Młyńskiej, jednak nie zdołał dolecieć do celu. Wszczęliśmy postępowanie sprawdzające, czy doszło do naruszenia przepisów. Zgodnie z obowiązującymi procedurami, o zdarzeniu poinformowaliśmy Państwową Komisję Badania Wypadków Lotniczych – wyjaśnia nam mł. asp. Karina Kamińska, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Sopocie. 17.09.2014 / fot. Jerzy Bartkowski / KFP
dodaj
do koszyka wszystkie wyświetlone zdjęcia