Piotr Kuryło wraca do wielkiego biegania. Ultramaratończyk i laureat Kolosa 2011, uhonorowany za wyczyn roku - przebiegnięcie wokół kuli ziemskiej, zamierza wygrać przyszłoroczny Spartathlon. Przed sześcioma laty był tego bliski. Na metę 246-kilometrowej trasy z Aten do Sparty przybiegł jak drugi przegrywając w kontrowersyjnych okolicznościach ze Amerykaninem Scottem Jurkiem, trzykrotnym zwycięzcą tych zawodów. Piotr Kuryło opowiadał dziś w gdańskim Hotelu Szydłowski o przygotowaniach do morderczej próby. 41-letni mieszkaniec Pruski Wielkiej, wioski położonej pod Augustowem, przybył do nas na zaproszenie Biegosfery. - Jedno wielkie piekło - mówi o greckim wyzwaniu biegacz z Podlasia. Miał dwuletnią przerwę w bieganiu. Nie ukrywa, że w tym czasie wielokrotnie wracał myślami do Spartathlonu. Rozważał, jak biec, żeby wygrać. - Tylko zwycięstwo się liczy – podkreśla na każdym kroku. Codziennie pokonuje dziesiątki kilometrów. Można go spotkać na augustowskich bulwarach - biega ciągnąc za sobą oponę. - Próbowałem pływać kajakiem i jeździć rowerem, ale ciągle brakowało mi biegania. Żona w końcu zwolniła mnie z danej niegdyś obietnicy. Wiem, że zostałem stworzony do tego, żeby biegać – wyjawia ultramaratończyk. Rankiem 26 września 2014 r. stanie pod Akropolem do walki z najlepszymi zawodnikami na świecie. Żeby z nimi wygrać, musi przejść przez prawdziwe piekło. - Prawie 250 km do przebiegnięcia, w ciągu dnia niesamowity upał, w nocy – chłód. Na słynnej i strasznej górze Sangas wieje jak diabli. Po upałach dochodzących do 35 stopni temperatura spada do zera, a do mety jeszcze dziesiątki kilometrów – opowiada o trudach trasy. W 2007 r. przebiegł z Aten do Sparty w 24 godziny 29 minut i 41 sekund. Wiele wskazuje na to, że tym razem będzie musiał pobić swój rekord. 14.12.2013 / fot. Mateusz Ochocki / KFP

dodaj do koszyka wszystkie wyświetlone zdjęcia