W tej konkurencji liczą się mocne nogi i mocne głowy. Sopot dołączył do miast-organizatorów Piwnej Mili. Absurd? Niekoniecznie. Torunianie smak takich zawodów poznali już kilka lat temu. W tym sezonie raczą się całym cyklem biegów pod szyldem Złocista Mila. Trójmiasto w wyścigach po małym jasnym stawia pierwsze kroki. Ściślej rzecz biorąc – po czterech piwach. Blisko 150 śmiałków startujących na Stadionie Leśnym miało za zadanie przebiec 1609 metrów, rozpoczynając każde z czterech okrążeń od wypicia buteleczki pale ale (330 mililitrów) uwarzonego specjalnie na tę okazję przez Browar Spółdzielczy w Pucku. Na pierwszą wizytę w WC można było sobie pozwolić dopiero po pokonaniu pełnego dystansu (pomijamy mniej strawne punkty regulaminu). - Piwo być może kłóci się z takim miejscem, jakim jest stadion lekkoatletyczny, ale my patrzymy na całą rzecz inaczej. To jest bieganie połączone z degustacją. Impreza ma charakter rozrywkowy - nie namawiamy nikogo do spożywania alkoholu – wyjaśnia Grzegorz Brandt, właściciel sopockiej firmy Golth Group, organizator wydarzenia.
Sprawdziliśmy, jak smakuje Piwna Mila, wysyłając do boju reprezentanta KFP. - To jest zupełnie inny wymiar biegania. Trzeba przeżyć tę milę, żeby wiedzieć, z czym mamy do czynienia. Dystans nie powala, ale każde kolejne piwo robi swoje. Po pierwszym biegnie się przyjemnie, po drugim – w miarę dobrze, trzecie i czwarte to już jest koszmar – dzieli się wrażeniami Paweł Marcinko, który do mety dobiegł w tempie rekreacyjnym. Podchmielonym biegaczom kibicowała liczna grupa kierowców. 9.10.2016 / fot. Krzysztof Mystkowski / KFP

dodaj do koszyka wszystkie wyświetlone zdjęcia