- Nie chodzi o mnie, tylko o bar. Stali bywalcy chcą, żeby nadal tutaj był. Zaszło nieporozumienie. Ktoś przyniósł wiadomość, że w miejscu Zacisza ma powstać żłobek, że miasto nie przedłuży ze mną umowy dzierżawy... Od razu też ruszyła akcja zbierania podpisów pod petycją do władz. O, proszę, lista leży na stoliku przy wejściu do baru. Zapewniam, nikt mnie stąd nie wyrzuca. Już od dłuższego czasu jestem na emeryturze. Po wielu latach pracy postanowiłam odpocząć – ze skromnością przyznaje Terasa Kamińska, kultowa szefowa Baru Zacisze na ul. Powstańców Warszawy 5 w Pruszczu Gdańskim. Z niewielkim ceglanym budynkiem, w którym przed I wojną światową mieściła się gospoda Gustava Mullera, związana jest od lat 70. XX wieku. Gospodarzem była tutaj wówczas spółdzielnia Społem. W ajencję wzięła pani Teresa ten bar w roku 1994. Jej domową kuchnią zjadali się przez lata m.in. pracownicy dawnej cukrowni i pruszczańscy żołnierze. Pod koniec stycznia br. szefowa Zacisza złożyła w Urzędzie Miasta wymówienie umowy dzierżawy. Jej bar przestanie istnieć 30 kwietnia. - Nie wiem jak wytrzymam bez ludzi, ale decyzji już nie zmienię. Najwyższy czas odpocząć – dodaje pani Kamińska. – To fatalna wiadomość, choćby ze względu na historyczno–kulturowe walory tego miejsca – komentuje sprawę Bartosz Gondek, rzecznik burmistrza Pruszcza Gdańskiego. Dla stałych bywalców Zacisza są też dobre wieści. Miasto ogłosi wkrótce przetarg na wyłonienie kolejnego dzierżawcy. - Trudno wyobrazić sobie Pruszcz bez Zacisza, dlatego w przetargu ograniczymy funkcję lokalu jedynie do gastronomii, przekonując że warto utrzymać nazwę tego miejsca – mówi Janusz Wróbel, burmistrz Pruszcza. 25.02.2015 / fot. Krzysztof Mystkowski / KFP

dodaj do koszyka wszystkie wyświetlone zdjęcia