Magdalena Zawadzka była w sobotę bohaterką charytatywnego spotkania z cyklu Serca Gwiazd. Sala Parkowa sopockiej Zatoki Sztuki pękała w szwach. Wspaniała aktorka przyjechała do Trójmiasta dla 7-letniego Pawła. Chłopiec choruje na rdzeniowy zanik mięśni. Nie mówi, nie chodzi, nawet nie może siedzieć. Mieszka z mamą w Gdańsku-Wrzeszczu. W domu się nie przelewa. Ojciec Pawła, gdy dowiedział się, że dziecko będzie chore, zostawił rodzinę. - W drodze z gdańskiego lotniska do Sopotu odwiedziliśmy panią Ewę i Pawła w ich mieszkaniu – mówi Przemek Szaliński, inicjator akcji niesienia pomocy młodym ludziom dotkniętym przez los. - Spotkanie poruszyło nas wszystkich. Pani Magda Zawadzka długo rozmawiała z Pawłem. Masowała jego ręce. Chłopiec odpowiadał mrugając oczami. Wspólnie z mamą przygotował dla niezwykłego gościa laurkę wyklejaną kolorowymi motywami kwiatowymi – opowiada pomysłodawca cyklu Serca Gwiazd.
Popołudniowe spotkanie z publicznością w sopockiej Zatoce Sztuki było pełne ciepła, refleksji i anegdot odwołujących się do czasów, kiedy życiowym partnerem aktorki był Gustaw Holoubek. On wciąż przy niej jest. - Opowiadanie o Gustawie to najlepszy sposób na przedłużenie mu życia – podkreśla Magdalena Zawadzka. Pielęgnuje pamięć zmarłego przed sześcioma laty męża. Nie koloryzuje, nie chce stawiać ukochanemu pomników, na których widzowie nie mogliby znaleźć ani jednej skazy. Boli ją jedynie fakt, że kiedy przed dwoma laty radni Warszawy połączyli Teatr Dramatyczny im. Gustawa Holoubka z Teatrem Na Woli im. Tadeusza Łomnickiego, z nazwy nowo utworzonego przybytku zniknęły nazwiska patronów. - Nie wiadomo jak długo przetrwa sztuczny twór dwóch teatrów. Kto wie, jak długo obu scenom będzie dyrektorował Tadeusz Słobodzianek. Obawiam się, że kiedy przestanie pełnić tę funkcję, powrót do tego, by Teatr Dramatyczny nosił imię Gustawa Holoubka, nie będzie możliwy – mówi małżonka wybitnego aktora i reżysera. O tym, że warszawscy radni nadają teatrowi imię jej męża, dowiedziała się przed sześcioma laty w uroczystych okolicznościach, o tym zaś, że zdejmują patrona – przez przypadek. Kiedy wybierała się na spektakl, niemiła niespodzianka już czekała.
Aktorka woli wracać do tych niespodzianek i zaskakujących zwrotów akcji, które składały się na jej szczęśliwe, 35-letnie pożycie małżeńskie. - Gustaw znał się na wszystkim, poza futbolem amerykańskim – podkreśla zalety męża. Nie zaprzecza, że oboje miewali trudności z odnalezieniem się w prozie życia. Czasem ta przypadłość dotykała ich w tej samej chwili. Jak wtedy, gdy wybrali się w podróż do ulubionego Krakowa nowo zakupionym autem. To był ich pierwszy samochód. Na kilka dni stanął na hotelowym parkingu. Kiedy wycieczka miała się ku końcowi, wniebowzięci turyści ustawili się w kolejce do kas dworcowych po bilety powrotne do Warszawy. - Pociąg był już daleko od Krakowa. Spędziliśmy w przedziale kilkadziesiąt minut, zanim nas olśniło – śmieje się Magdalena Zawadzka. W szybkim powrocie do grodu Kraka i przesiadce do „porzuconego” auta słynną parę wsparła milicja.
Co do biletów jeszcze, to cały dochód z cegiełek zakupionych przez uczestników sobotniego spotkania zasili konto 7-letniego Pawła. - Pani Magda wsparła naszą akcję pamiątkami z swojej prywatnej kolekcji. Przekazała na licytację czarną sukienkę, bolerko i szpilki wykonane na zamówienie według jej autorskiego projektu – cieszy się z prezentów Przemek Szaliński. 10.05.2014 / fot. Krzysztof Mystkowski / KFP

dodaj do koszyka wszystkie wyświetlone zdjęcia