W Gdańsku narasta śmierdzący problem. Fetor docierający od kilku dni ze wzmożoną siłą z wysypiska w Szadółkach ma tym razem więcej niż charakter przejściowy. Oddana do użytku w maju ubiegłego roku automatyczna kompostownia psuje się co prawda nie po raz pierwszy, jednak tym razem nie ma kto jej naprawić. - Za serwisowanie instalacji w gdańskim Zakładzie Utylizacyjnym odpowiada Hydrobudowa Polska. Po tym jak w czerwcu sąd ogłosił upadłość poznańskiej spółki, nie możemy już liczyć na jej usługi – wyjaśnia Mariusz Gołębiewski, rzecznik prasowy ZUT w Gdańsku. Wprawdzie „szyte na miarę” urządzenia tak naprawdę serwisują firmy z Niemiec i Francji, które wchodziły w skład konsorcjum realizującego gdańską inwestycję, ale bez Hydrobudowy i jej pieniędzy nie są w stanie nic zrobić. Co dalej z zepsutą przerzucarką do kompostu i nieznośnym zapachem? - Umowa na wykonanie, instalację i serwisowanie kompostowni przez trzy lata objęta jest 10-procentową gwarancją ubezpieczeniową. Chodzi o kwotę ok. 36 mln złotych. W ramach zabezpieczenia kontraktu Euler Hermes wypłacił nam już 9 milionów zł, dzięki czemu na początku września będziemy mogli ogłosić przetarg na zamówienie usługi u nowego kontrahenta – informuje Mariusz Gołębiewski. Zakładając, że czas wyłonienia zwycięzcy przetargu może się przedłużyć o procedury odwoławcze, do podpisania nowej umowy dojdzie prawdopodobnie w listopadzie. Do tego czasu efekty ręcznego kompostowania, które odbywa się poza obiektem zamkniętym, będą dokuczliwe dla okolicznych mieszkańców. ZUT uspokaja, że związki występujące w mieszance odpadów podobnej w składzie do tej, jaką znamy z przydomowych kompostowników, nie wydzielają gazów niebezpiecznych dla zdrowia. 29.08.2012

dodaj do koszyka wszystkie wyświetlone zdjęcia