Na pączkach byliśmy dziś w gdańskiej cukierni Muszelka przy ul. Pańskiej – u panów Pawła (syna) i Janusza (ojca) Książkiewiczów. Firmę w 1949 r. zakładał dziadek – Stefan Książkiewicz. Początkowo mieściła się przy tej samej ulicy kilka domów dalej. - W sąsiedztwie hali targowej, tam, gdzie dzisiaj jest sklep obuwniczy – wyjaśnia wnuk założyciela Muszelki. Dziadek przyjechał po wojnie do Gdańska z Gliwic. Do dziś manufaktura – jak mówi o swojej działalności pan Paweł - korzysta ze sprzętów, które były tutaj w czasach nieżyjącego już założyciela. Najwięcej lat liczą sobie foremki i ubijaczka do ciast. Oryginalne są receptury. Siedzą w głowie pana Janusza, tkwią również w starych zeszytach. Przechodzą z ojca na syna i z cukiernika na cukiernika. - One są naszą słodką tajemnicą. Podzielić możemy się jedynie ciastami – śmieje się Paweł Książkiewicz. Produkcja tłustoczwartkowych pączków ruszyła w środę o 17. Piekły się na górze przez całą noc (sklep jest na dole kamienicy). Dziś w południe w piecu dochodziły setki kolejnych. Na wielkie łasuchowanie piecze się ich tutaj tysiąc razy więcej niż w dni chude. Przede wszystkim te z różanym nadzieniem, polukrowane i ze skórką pomarańczową, czyli średniokaloryczne. Bronią się także w tym szczególnym dniu pączki z adwokatem. Co ciekawe, można tu zamówić ciastka z dowolnie wybranym przez siebie nadzieniem. Na przykład pączki z makiem. I odebrać następnego dnia. Tylko nie w tłusty czwartek, kiedy królują przepisy Stefana Książkiewicza. 07.02.2013 / fot. Maciej Kosycarz / KFP

dodaj do koszyka wszystkie wyświetlone zdjęcia