Prywatny śmigłowiec Mi-2 uderzył o ziemię podchodząc do lądowania na boisku szkolnym w miejscowości Czysta k. Smołdzina. Na szczęście nie było ofiar. Do groźnie wyglądającego wypadku doszło w czwartek ok. godz. 15.40. Maszyna lecąca z Rosnowa k. Koszalina spadła na pole sąsiadujące z boiskiem, ok. 50 metrów od zabudowań. Śmigłowcem leciało siedem osób, w tym dwoje dzieci. Pięcioro pasażerów odniosło rany i trafiło do słupskiego szpitala. - Ich ogólny stan jest dobry. Odnieśli jedynie powierzchowne obrażenia. Wkrótce wrócą do domów – informuje Szpitalny Oddział Ratunkowy w Słupsku. W akcji ratowniczo-gaśniczej uczestniczyło sześć zastępów straży pożarnej. Szczęśliwie dla poszkodowanych, śmigłowiec nie zapalił się po uderzeniu w ziemię. Zniszczeniu uległ ogon maszyny i wirnik nośny. Strażacy odłączyli we wraku zasilanie i zabezpieczyli go przed wybuchem pożaru kładąc tzw. poduszkę z piany.
Pilotował Mark Buller, Amerykanin mieszkający na stałe w województwie zachodniopomorskim – informuje Radio Gdańsk. - Nagle oba silniki stanęły i zaczęliśmy spadać. Wykorzystując siłę nośną starałem się wylądować. Normalnie nie byłoby problemu, ale musiałem ominąć drzewa, dom i linię energetyczną. Z tego powodu wylądowaliśmy dość twardo, śmigłowiec przewrócił się na bok i uległ częściowemu zniszczeniu - opowiadał reporterowi Radia Gdańsk Mark Buller, emerytowany amerykański pilot wojskowy z 35-letnim doświadczeniem. Przyczyny katastrofy będą ustalały prokuratura i Komisja Badania Wypadków Lotniczych. 01.05.2014 / fot. Krzysztof Tomasik / KFP

dodaj do koszyka wszystkie wyświetlone zdjęcia