Po trzyletniej przerwie spowodowanej pandemią Gdańsk Maraton powrócił na ulice miasta. Na starcie szóstego, najbardziej ekologicznego biegu rozgrywanego na królewskim dystansie w Polsce stanęło blisko 3 tys. uczestników. Honorowym starterem na promenadzie prowadzącej do brzeźnieńskiego mola była prezydent Aleksandra Dulkiewicz.
Pod nieobecność przechodzącego rekonwalescencję po kontuzji Rafała Czarneckiego (STS Skarżysko-Kamienna), zwycięzcy trzech ostatnich gdańskich maratonów, królem biegu na nieco zmienionej w tym roku trasie (ze startem i metą w Brzeźnie) był Andrzej Rogiewicz. 25-letni grudziądzanin niemal cały dystans pokonał samotnie, osiągając metę po 2 godzinach 25 minutach i 26 sekundach. O pobiciu rekordu należącego od 2019 roku do Rafała Czarneckiego (2.23.14) nie mogło być mowy – ambitne plany przekreślił bardzo silnie wiejący wiatr. Niedługo po zwycięzcy bieg ukończył Grzegorz Kujawski z Pucka (2.25.49). Z kilkuminutową stratą podium uzupełnił wrocławianin Andrzej Witek (2.29.18). W rywalizacji pań z ekstremalnymi warunkami najlepiej poradziła sobie Agata Długosz z Tychów w (2.58.25). Jako jedynej udało jej się złamać barierę 3 godzin. – Wiatr mnie zmasakrował, ale ciągnęłam do końca i byłam pierwsza. Miałam momenty zwątpienia. Odpuściłam na 28 kilometrze, zwolniłam i powiedziałam sobie, że albo pociągnę tym tempem, albo odpadnę. Udało się – mówiła na mecie bardzo zmęczona zwyciężczyni. Obok niej na podium stanęły bydgoszczanka Agata Tomczyk (3.03.38) i Małgorzata Drzycimska z Gdańska (3.04.07). Bohaterami byli wszyscy maratończycy i kibice, którzy mimo nieprzychylności aury bardzo licznie dopingowali biegaczy na trasie. 10.04.2022 / fot. Anna Rezulak / KFP

dodaj do koszyka wszystkie wyświetlone zdjęcia