Na prawdziwą brëjkę umówiliśmy się w Muzeum Kaszubskim w Kartuzach. Kawa „po kaszubsku”, przygotowywana z palonego żyta (lub jęczmienia) z dodatkiem sproszkowanego korzenia cykorii, w sezonie letnim będzie tutaj atrakcją turystyczną. Lada dzień zostanie opatentowana, o co od dwóch lat zabiega Bernadeta Puzdrowska, wielka propagatorka kuchni kaszubskiej i gdańskiej. Mieszkanka Ostrzyc w 2012 r. wprowadziła brëjkę na ministerialną „Listę Produktów Tradycyjnych”. Przestała już liczyć, ile kaszubskich specjałów udało jej się tam umieścić. - Nie robię tego dla liczb. I nie robię tego dla siebie, bo to jest dobro regionalne, z tradycją sięgającą XVIII wieku. Jak tylko brëjka uzyska świadectwo patentowe, zrzeknę się praw własności na rzecz Gdańska - mówi mistrzyni sztuki kulinarnej. W sobotę kawa „po kaszubsku” miała swoją drugą muzealną prezentację. Już z myślą o nadchodzących upalnych dniach, w dobrym towarzystwie przyjaciół i pracowników muzeum delektowaliśmy się brëjką serwowaną na zimno, znaną również jako mrożona kawa knajpowska gdańska. Zarówno tej w letnim wydaniu, jak i tej tradycyjnej, podawanej na gorąco, przez cały rok można popróbować w Restauracji Gdańskiej przy ulicy Świętego Ducha (tam również byliśmy). - W smaku przypomina kawę kremową, tylko ma delikatniejszą piankę – zachwalali w sobotę goście Noreberta Maczulisa, dyrektora Muzeum Kaszubskiego. O to, by wszystko było jak w przepisie Bernadety Puzdrowskiej, zadbały panie Natalia Kwidzyńska i Barbara Kąkol. Aż do spienienia tańczyły w mikserze kostki lodu, dwie łyżeczki brëjki, szklanka mleka, dwie łyżeczki cukru i łyżeczka kawy rozpuszczalnej. Było wszystko, tylko brakowało „kaszubskiej gdańskiej” duszy. - Bo nikt nie potrafi opowiadać o brëjce z taką pasją, jaka towarzyszy pani Puzdrowskiej – wyjawia Natalia Kwidzyńska z Muzeum Kaszubskiego. Najważniejszą w regionie specjalistkę ds. brëjania zatrzymała w domu choroba. Przeziębiona gospodyni stawała w sobotę na głowie, by produkty z jej kuchni dotarły na muzealną prezentację. Upiekła też dla sobotnich gości drożdżówkę o smaku cytrynowo-waniliowym. - To nie jest drożdżówka, tylko młodzówka – poprawiają nas przyjaciele muzeum. - Nie młodzówka, lecz młodzowy kuch z kruszonką – decydujący głos ma pani Bernadeta. - Mówi się, że pochodzą z jednego pieca, ale kuch jest wyższy i bogatszy. Wymaga większego nakładu pracy, a przede wszystkim nie może mieć smaku drożdży. Siedzi w nim piętnaście żółtek. Do przygotowania młodzówki wystarczą trzy jajka, a i z jednego też da się takie szybkie ciasto upiec – wyjaśnia orędowniczka kaszubskiej kuchni. 02.03.2013 / fot. Maria Karczewska / KFP i Mateusz Ochocki / KFP

dodaj do koszyka wszystkie wyświetlone zdjęcia