Idą święta. Ale nie te, które w duszy grać nam będą do końca świata i o kilka dni dłużej. Wspominamy, jak wyglądały w Gdańsku przygotowania do świąt 30, 40 i 50 lat temu. Jesteśmy w czasach miejskiej choinki à la świerczek zdobiony żarówkami ze zjednoczenia Polam. Wtedy, w połowie lat 70., dostępnej przy Targu Węglowym. Biegamy od placu (dzisiejszego CH Medison) do placu (dzisiejszego hotelu Sheraton) za zielonym drzewkiem. Żeby tylko było ładne i w normie naszego „M” się mieściło. Razem ze złotym szpicem, ręcznie malowanym w fabryce bombek w Starogardzie Gdańskim (dawny oddział Spółdzielni Pracy "Gedania"), wystanym w kolejce na piętrze kultowego Domu Towarowego „Sezam” (dzisiejszego banku) przy Grunwaldzkiej we Wrzeszczu. Skądinąd (a nawet dokładnie wiadomo skąd, bo m.in. z wymiany bezdewizowej z NRD) drzewko nie musiało być już wtedy żywe. Prawdziwe polskie dziewczyny i pierwsze na krajowym rynku sztuczne choinki wpadły nam w oko dziesięć lat wcześniej. I jednak Święty Mikołaj - a nie żaden tam gwiazdor czy dziadek mróz - który przed sklepem „Dom Dziecka” przy Długiej był wielką nadzieją dzisiejszych pięćdziesięciolatków. Mamy to na zdjęciach. 17.12.2012 / fot. Kosycarz

dodaj do koszyka wszystkie wyświetlone zdjęcia