„Ach, kobietą być nareszcie; a najczęściej o tym marzę, kiedy piorę ci koszule albo... naleśniki smażę...” - śpiewała głosem polskich kobiet Alicja Majewska w 1977 r. Był w PRL-u nawet taki specjalny dzień, w którym kobiecość występowała jako cecha lub synonim pracy. Dzień Kobiet. Podobno kobietami w dniu swojego święta - Matronaliów (1 marca) – mogły czuć się starożytne Rzymianki, a potem istniał już tylko Dzień Kobiet pracujących. W czasach swojej świetności sprowadzony do wymiaru święta pracy socjalistycznej, takiego mniejszego 1 Maja. Oba świąteczne dni łączyła obfitość goździków. Różniły się tym, że 8 marca było więcej par rajstop, a 1maja dominowały sztandary. No i Dzień Kobiet obchodziło się przede wszystkim w zakładzie pracy. Na płeć piękną jako parę rąk do pracy zwracały uwagę tytuły 8-marcowych gazet: “Kobiety w szeregach ORMO podejmują zobowiązania dla uczczenia swego święta”, “Tysiące kobiet stają w szeregach przodowników pracy”, “Kobiety uczczą swoje święto wzmożonym współzawodnictwem pracy”, „Kobiety wiejskie postanowiły wzmóc walkę o podniesienie plonów z hektara”. Nic dziwnego, że przestarzałą „Satyrę na leniwych chłopów” wyprzeć musiała w końcu satyra na kobiety pracujące. Humorystyczny symbol podszytej ideologią emancypacji kobiet wykreowali w latach 70. twórcy „Czterdziestolatka”, mężczyźni - Jerzy Gruza i Krzysztof Teodor Toeplitz. Po mistrzowsku żadnej pracy się nie bała Irena Kwiatkowska. Filmową rolą Kobiety Pracującej odciążyła kobietę na traktorze.
dodaj
do koszyka wszystkie wyświetlone zdjęcia