Narodowe Centrum Sportów Motorowych z blisko 5-kilometrowym torem wyścigowym może powstać do 2017 r. w Gdańsku. Andrzej Witkowski, prezes Polskiego Związku Motorowego, jest „za”. Pomysł Mirosława Zdanowicza, b. mistrza Polski w motocrossie i wychowawcy wielu medalistów, ma poparcie Ministerstwa Sportu i władz miasta. O pieniądzach i inwestorach na razie się nie mówi. - Najlepszą formułą byłoby partnerstwo publiczno-prywatne. Jesteśmy na początku drogi. Dzisiejsza konferencja to publiczne wodowanie tego projektu, pokazanie, że jesteśmy gotowi i mamy teren – mówił dziś prezydent Paweł Adamowicz w siedzibie AmberExpo przy ul. Żaglowej w Gdańsku. Słuchali m.in. Zenon Plech, Maciej Wisławski – były pilot „Hołka” i redaktor Andrzej Borowczyk, ekspert ds. Formuły 1. Centrum miałoby zajmować teren o powierzchni blisko 200 hektarów między Świętym Wojciechem a Rotmanką. Kierowcy i motocykliści ścigaliby się tam, gdzie dzisiaj jest tor motocrossowy. - Byłoby nie tylko miejscem imprez sportowych, ale także służyłoby sprawie poprawy bezpieczeństwa na drogach – mówi o edukacyjnej roli centrum Grzegorz Karpiński, sekretarz stanu w Ministerstwie Sportu. Na mapie polskich sportów motorowych Trójmiasto nie ma dziś najwyższej rangi, ale w powojennej historii nie brakuje nam pięknych kart, i to nie samymi sukcesami żużlowców pisanych. Zaczynaliśmy w pierwszych latach powojennych od niezwykle popularnych ulicznych wyścigów motocyklowych. - Motocykliści ścigali się w okolicy dzisiejszej ul. Elbląskiej w Gdańsku, zawody rozgrywane były także na ulicach Wrzeszcza i w rejonie Skweru Kościuszki w Gdyni. Na przełomie lat 40. i 50. wyścigom jednośladów towarzyszyły dziesiątki tysięcy widzów. A zdarzało się, że i setka pękła – wspomina Albert Gochniewski, przez lata szef działu sportowego „Głosu Wybrzeża”. Żurnaliści też mieli w tej historii swój udział startując w Międzynarodowy Samochodowym Rajdzie Dziennikarzy. Próby sprawnościowe za kierownicą skód, zastawek, NSU prinzów i co tam jeszcze było w latach 60. pod ręką przechodzili na Długim Targu. A w roku 1968 mogli z tego miejsca przekazywać relację z historycznego startu Rajdu Monte Carlo, w którym swoją wielką szansę miał jadący autem Porsche 911 Sobiesław Zasada. Wycofał się z rajdu po tym jak na trasie dopadła go wiadomość o śmierci ojca. Sopot pasjonował się w tamtych czasach ulicznymi wyścigami gokartów.
Górskie Samochodowe Mistrzostwa Polski, dziś najpoważniejsza impreza motorowa w Trójmieście, zagościły w kurorcie kilkanaście lat temu. I przetrwały swój najtrudniejszy czas, czego nie da się powiedzieć o motocrossowych mistrzostwach świata na torze Kolibki w Gdyni. Za to do Sopotu dotarł w roku ubiegłym drifting, najbardziej widowiskowy i najdynamiczniej rozwijający się w ostatnich latach sport motorowy, który ma w sobie coś z jazdy figurowej na lodzie. 25.02.2013
Sopot Drift Festival - premiera w poślizgu
dodaj
do koszyka wszystkie wyświetlone zdjęcia