Zakończyła się akcja ratunkowa na Morzu Północnym, gdzie w środowy wieczór doszło do zderzenia zbudowanego pięć lat temu w Stoczni Gdynia samochodowca Baltic Ace (na zdjęciach) z cypryjskim kontenerowcem Corvus J. W katastrofie, do której doszło na uczęszczanym szlaku, w odległości kilkudziesięciu kilometrów od Rotterdamu, zginęło pięciu marynarzy statku Baltic Ace, w tym dwóch Polaków. Sześciu członków 24-osobowej załogi greckiej jednostki pływającej pod banderą Bahamów uznaje się za zaginionych. Wśród nich jest trzech naszych rodaków. Szanse na ich uratowanie określa się jako zerowe. Katastrofę przeżyło sześciu polskich oficerów. Baltic Ace zatonął w ciągu kilkunastu minut od zderzenia z kontenerowcem. Mariusz Lenckowski z Morskiej Agencji Gdynia potwierdził w czwartek, że dziesięciu naszych marynarzy znalazło zatrudnienie na Baltic Ace za pośrednictwem gdyńskiej firmy maklerskiej. Pochodzą z Trójmiasta, z województwa zachodniopomorskiego oraz Polski centralnej. Statek miał też polskiego kapitana, którego zatrudniał grecki armator. Kapitan, jeden z sześciu uratowanych Polaków, niewiele pamięta z katastrofy. - To była chwila – miał powiedzieć ratownikom z holenderskiej straży przybrzeżnej. Przedstawiciele firmy Baltic Highway, greckiego armatora jednostki, poinformowali w czwartek, że prawdopodobną przyczyną katastrofy był błąd ludzki. Holendrzy przypominają, że w feralnym miejscu, na szlaku nazywanym potocznie autostradą, do kolizji statków dochodzi raz w miesiącu. Jednak nigdy nie były to tak dramatyczne zdarzenia jak środowa katastrofa. 07.12.2012 / fot. Piotr Stareńczak / KFP

dodaj do koszyka wszystkie wyświetlone zdjęcia