- Na mój znak padasz, Tadziu, i krzyczysz: „O Matko Boska!” - z wrodzonym talentem aktorskim demonstrował tę scenkę na pomoście przy spichlerzach Ołowianki instruując przyjaciela z Garnizonu Gdańsk Daniel Saulski. Na inscenizację walk morskich, uświetniających finisaż wystawy „Do Abordażu!” prezentowanej w siedzibie Centralnego Muzeum Morskiego, pan Tadeusz stawił się po cywilnemu. Fotografował kolegów występujących w nieznanych epizodach trzeciej wojny północnej, chętnie też zgodził się na odegranie roli „kogoś z tłumu”. - Żeby pani Jola, nasza dobrodziejka z muzeum, mogła uwierzyć, że nad Ołowianką latają najprawdziwsze kule – wyjaśniał Saulski. Obok Krzysztofa Kucharskiego, oficjalnego gdańskiego korsarza, aktor teatrów muzycznych i dramatycznych gra główne role w scenach reżyserowanych przez Garnizon Gdańsk. W sobotę był kaprem. Za sprzymierzeńca miał m.in. ojca cystersa, któremu sztuki władania lagą mógłby pozazdrościć zakonnik Tuck z kompanii Robin Hooda. Cysters i korsarz, wspierani przez dwoje innych rekonstruktorów (płeć piękna nie od dziś piraci z dużym powodzeniem), zaatakowali z łodzi kaperskiej spichlerze na Ołowiance, bronionej przez żołnierzy pruskiego garnizonu. Korsarze wdarli się na ląd siłą i fortelem – na pokładzie mieli gdańską flagę. Po Motławie niósł się huk wystrzałów, nad lustrem wody unosiły się kłęby dymu, mundurowi zaś padali na pomoście jak kawki. Kule nie latały. Publiczność uwierzyć musiała na słowo, że celność nie była mocną stroną XVIII-wiecznej broni. - Z muszkietów strzelało się do tłumu. Zazwyczaj salwami. Trafienie do celu z odległości większej niż sto metrów graniczyłoby z cudem – wyjaśniali publiczności arkana dawnej sztuki walki rekonstruktorzy z Garnizonu Gdańsk. W przerwach między kolejnymi bitwami o Ołowiankę niejednego amatora wojaczki potrafili zastrzelić militarną ciekawostką. Choćby tym, że piraci mieli na wyposażeniu zimowe czapki (można było przymierzyć ) i trzymetrowej długości piki. Repliki prezentowane w sobotnim pokazie musztry były krótsze, bo strop w muzealnym holu, do którego inscenizacja przeniosła się na czas deszczowy, mógłby ucierpieć od demonstracji broni w wersji XXL. Do tego piraci musztrowali także ochotników wyłowionych z publiczności. Kiedy aura miała dla nas litość, przenosiliśmy się na nabrzeże, by ponownie obserwować bitwę morską. - Zjemy wasze wątroby – pokrzykiwał z pomostu do załogi łodzi kaperskiej Krzysztof Kucharski. Od razu też rosły apetyty na głośną zadymę. 28.09.2013 / fot. Dariusz Łazarski / KFP

dodaj do koszyka wszystkie wyświetlone zdjęcia