- Arka i Lechia mogą się spotykać i mówić o sobie z wzajemnym szacunkiem. I tak jest w rugby. Sport ma łączyć ludzi, nie może być źródłem podziałów, animozji i przemocy. Rywalizacja sportowa nie jest też usprawiedliwieniem dla zła, jakie znamy z trybun piłkarskich stadionów Gdańska i Gdyni. Na boisku rugby toczy się wielka walka twardych facetów. Ale są w niej zasady, których nie łamią ani zawodnicy, ani kibice. To jest dżentelmeński sport – podkreśla ksiądz Tyberiusz Kroplewski. Kapelan drużyny Arka Gdynia Rugby zainicjował przed kilkoma laty kampanię pod hasłem „Miłuj bliźniego swego. Rugby łączy ludzi”. Wyszedł z nią do młodych kibiców. Przez ostatni miesiąc towarzyszył ze swoją misją uczniom Zespołu Szkół Kształcenia Podstawowego i Gimnazjalnego nr 8 w Gdańsku-Żabiance. Były konkursy - plastyczne i literackie, wypełniające treścią idee propagowane przez trójmiejskie środowisko rugby, lekcje wychowania fizycznego prowadzone przez zawodników Arki i Lechii, a na zakończenie - uroczysty finał z udziałem znamienitych gości, m.in. trenerów reprezentacji Polski Marka Płonki i Dariusza Komisarczuka, nowego wiceprezydenta miasta Piotra Kowalczuka oraz pomorskiej kurator oświaty Elżbiety Wasilenko. Gospodarzami spotkania byli dyrektor Urszula Nazarko i ksiądz Tyberiusz Kroplewski. Szkoła mieniła się w czwartek żółto-niebieskimi i biało-zielonymi barwami. - Jestem starszym zawodnikiem. Pamiętam czasy, kiedy ta nienawiść między Arką i Lechią była naprawdę ogromna. Tym większe wrażenie robiły dziś na mnie żółto-niebieskie i biało-zielone baloniki w szkolnych korytarzach. Kolejny szok przeżyłem na widok flag Arki i Lechii zdobiących ściany tej sali. Dawniej byłoby to nie do pomyślenia. Akcja Tyberiusza pokazuje, że wszystko jest możliwe. Nawet to, że dwa miasta, którym przypisuje się wzajemną nienawiść, potrafią się dogadywać i żyć ze sobą normalnie. Rugby ma receptę na to, jak połączyć najtrudniejsze charaktery w coś dobrego – nie krył wzruszenia Jacek Wojaczek, rugbista Arki Gdynia. O tolerancji i wzajemnym szacunku obecnych w świecie trójmiejskiego rugby obrazowo mówił również trener Dariusz Komisarczuk. - Niech świadczy o tym fakt, że trener reprezentacji Polski Marek Płonka, przez wiele lat związany z Lechią Gdańsk, nie bał się wybrać na swojego asystenta człowieka z Arki – przekonywał. - Rugby jest grą wyzwalająca wystarczająco dużo agresji na boisku, by na trybunach i poza stadionem mogło być spokojnie. Ne mecze przychodzą kibice, którzy mają na szyi po dwa szaliki – Arki i Lechii. Przyjaciół znajdują w obu drużynach i obu klubom kibicują. Jeśli oglądaliście wczorajszy mecz Barcelony z PSG, to mogliście zobaczyć, jak rywale ściskają się przed meczem. W rugby tego nie ma. Wszyscy są skoncentrowani. Ale po meczu, nawet z kretesem przegranym, nikt się nie obraża – wszyscy przybijamy z piątki, no i jest jeszcze tzw. trzecia połowa. Do tradycji tej gry należą pomeczowe spotkania przy... Powiedzmy, że przy pizzy. Emocje, te pozytywne i te złe, pozostają na boisku – przekonywał podopiecznych ZSKPiG nr 8 trener reprezentacji Polski Marek Płonka. Słowa płynące z ust trenerów i sportowców robiły wrażenie nie tylko na najmłodszych kibicach. - Spotkaliśmy facetów z krwi i kości, którzy do tego są inteligentni i mają w głowie wszystko poukładane. Panowie, bardzo dziękuję. Zobaczyłam w was niezwykłych nauczycieli. To była lekcja także dla mnie – podkreślała pomorska kurator oświaty Elżbieta Wasilenko. Panią kurator ucieszyła też informacja, że rugby jest sportem, z którym przygodę rozpoczyna się już w trzeciej klasie szkoły podstawowej. Górna granica pozostaje kwestią silnej woli. Na dowód tego, jeden z gości czwartkowego spotkania z dumą mógł wspomnieć, że całkiem niedawno oglądał w akcji rugbistę urodzonego w latach 40. ubiegłego wieku. 11.12.2014 / fot. Krzysztof Mystkowski / KFP

dodaj do koszyka wszystkie wyświetlone zdjęcia