Alaksandr Bialacki, białoruski działacz społeczny i obrońca praw człowieka, więziony przez reżim Łukaszenki w kolonii karnej w Bobrujsku, został laureatem V edycji Nagrody Lecha Wałęsy. Nagrodę z rąk b. prezydenta i czek na 100 tys. dolarów od Zbigniewa Jagiełły, prezesa zarządu PKO BP, odebrała dziś w Dworze Artusa Natalia Pińczuk, małżonka laureata. Pieniędzy nie zabierze do kraju, by nie narazić się na represje. Zamierza przekazać je na rzecz instytucji wskazanej przez swojego męża. - Dziękujemy za to co zrobił. Za męki, które ponosi, ale też zachęcamy, by wytrwał w pokojowej walce o zmianę swego kraju – uzasadniał werdykt kapituły Lech Wałęsa. W październiku 2011 r. Alaksandr Bialacki został skazany na 4,5 roku więzienia o zaostrzonym rygorze. - Przez głupotę i błąd polskich urzędników – przypominał obecny na uroczystości w Dworze Artusa Bogdan Borusewicz, marszałek Senatu. Po tym, jak nasi prokuratorzy udostępnili białoruskim władzom informacje dotyczące stanu konta założonego przez Bialackiego w Polsce, na szefa Centrum Praw Człowieka "Wiasna" znalazła się sprawa. O niepłacenie podatków. Na nic zdały się wyjaśnienia, że pieniądze przeznaczone były na działalność w obronie praw człowieka. Wyrok białoruskiego sądu spotkał się z potępieniem UE, Rady Europy, Parlamentu Europejskiego i OBWE. 29.09.2012 / fot. Kosycarz / KFP

dodaj do koszyka wszystkie wyświetlone zdjęcia