W gdańskim zoo zamieszkały jelenie Alfreda. Pięć łań rodem z Filipin należy do gatunku skrajnie zagrożonego wyginięciem. Wkrótce dołączy do nich szef stada. - O tym, jak cennym są nabytkiem, najdobitniej świadczy fakt, że w latach 80. ubiegłego wieku eksperci doliczyli się zaledwie 250 sztuk żyjących na wolności. Był też czas, kiedy uznawano jelenie Alfreda z gatunek wymarły – podkreśla Michał Targowski, dyrektor Ogrodu Zoologicznego w Gdańsku. Zwierzęta otrzymały w Oliwie terytorium w sąsiedztwie wybiegu anoa, bawołków pochodzących z tego samego rejonu kuli ziemskiej (zamieszkują Celebes i sąsiednie wyspy) co unikatowe jelenie. Para najmniejszych bawołów świata – gatunku bardzo zagrożonego wyginięciem - dochowała się niedawno córeczki, pierwszej w rodzinie (wcześnie dwukrotnie na świat przychodziły samce). Maluch dokazuje już na wybiegu. Sąsiedztwo anoa i jeleni Alfreda sprawia, że leśna część ogrodu (niedaleko wybiegu łosia) stanowi teraz największą tutejszą atrakcję.
Pośród nowych mieszkańców oliwskiego zoo uwagę przyciągają bongo i takin, kilkutygodniowe samiczki. - W mojej opinii, bongo może uchodzić za najpiękniejszą afrykańską antylopę leśną. W tych białych paskach zdobiących bordowo-brązową sierść prezentuje się niezwykle okazale. Na rozległym wybiegu, przez który przebiega potok, antylopy bongo czują się u nas doskonale. Takiny zaś – jak żartujemy, skrzyżowanie żubra, kozy i bawoła - zachwycają nadzwyczajną sprawnością poruszania się w terenie górskim. One tylko wyglądają na ociężałe. Żeby się o tym przekonać, warto zajrzeć do nich przed południem, albowiem zwierzęta te nie przepadają za słońcem. Kiedy jest wysoko, chowają się przed jego promieniami i naszym wzrokiem – wyjaśnia Michał Targowski. Samiczka takina spędzi u nas ok. dwóch lat. - Będziemy musieli wymienić ją na obcą, żeby ojciec nie krył córki – dodaje dyrektor.
Relacje rodzic – dziecko sprawiły, że przez pół roku z dala od oliwskiego stada przebywała kangurzyca Tosia. Odrzucona przez biologiczną matkę przeżyła dzięki wysiłkom Beaty Czechowskiej, pracownicy ogrodu. Wychowywała się w torbie uszytej z ręczników, piła mleko, na którego składem pracował cały sztab miłośników zwierząt. - Ważącego 7 kilogramów kangurka pani Beata nie mogła dłużej dźwigać na szyi, bo to było już ponad siły. Opiekunkę reaktywowaliśmy, a Tosia trafiła na wybieg. Od wczoraj ma towarzystwo – najmłodszą kangurzycę z naszego stada. Zamierzamy stopniowo przyzwyczajać Tosię do obecności innych osobników – maluch musi nam zdziczeć. O pełnym sukcesie będziemy mogli mówić, kiedy kangurzyca zajdzie w ciążę, a to może zdarzyć się nie wcześniej niż za rok – wyjaśnia dyrektor Targowski. 14.05.2013 / fot. Mateusz Ochocki / KFP

dodaj do koszyka wszystkie wyświetlone zdjęcia