Smród z komina spalarni odpadów niebezpiecznych Port Service zatruwa życie mieszkańcom Nowego Portu. Ci wciąż mają nadzieję, że walka z uciążliwym sąsiadem zza rzeki nie zajmie im kolejnych 9 lat. We wtorek mogli spojrzeć w twarz przedstawicielom niepopularnej firmy. Na spotkanie w Szkole Podstawowej nr 55 przynieśli transparent z żądaniem likwidacji spalarni Port Service. Do Nowego Portu przybył także prezydent Gdańska Paweł Adamowicz. Nad śmierdzącą sprawą pochylali się urzędnicy z samorządowych i rządowych instytucji zajmujących się ochroną środowiska. I co dalej?
- Port Service jest dzierżawcą na gruncie skarbu państwa. Umowa tej dzierżawy kończy się w roku 2024. Spotkałem się z właścicielami Port Service przed tygodniem i powiedziałem im, że nie widzę możliwości funkcjonowania tego zakładu na Westerplatte po tej dacie. Port Service musi w najbliższych latach albo poszukać nowej siedziby albo podjąć decyzję o likwidacji – mówił we wtorek w Nowym Porcie Paweł Adamowicz. W czerwcu br. prezydent Gdańska powiadomił prokuraturę „o podejrzeniu popełnienia przestępstwa polegającego na zanieczyszczaniu powietrza w Nowym Porcie substancją mogąca zagrozić zdrowiu lub życiu mieszkańców Gdańska oraz spowodować istotne obniżenie jakości powietrza przez stację termicznej obróbki odpadów eksploatowaną przez Port Service z siedzibą przy ul. Majora H. Sucharskiego 75.”. Na początku sierpnia Prokuratura Okręgowa odmówiła wszczęcia postępowania w tej sprawie, podkreślając że „obecnie w Polsce nie obowiązują przepisy dotyczące odorów”. Co więcej, również Komisja Europejska nie przygotowała w tym zakresie ani dyrektywy, ani wytycznych dla państw UE, a tylko dziewięć z 28 państw Unii ma w jakiś sposób uregulowane zagadnienia uciążliwości zapachowej w postaci wskazówek lub kodeksu dobrych praktyk. Wśród tych państw nie ma Polski.
Prezydent Gdańska nie ukrywa, że niezależnie od skuteczności podejmowanych przez urząd kroków prawnych przede wszystkim chodzi o permanentne wywieranie presji na uciążliwą dla otoczenia firmę. Miasto chce, by w czasie krótszym niż do 2024 roku Port Service przedstawił plan przeniesienia zakładu w inne miejsce i budowy nowoczesnej instalacji. Argumentem w rozmowach ma być wciąż naliczana przez Urząd Marszałkowski kara za składowanie od 2011 roku szkodliwych odpadów pochodzących z Ukrainy. Chodzi o 6 milionów złotych. Egzekucja tej kary mogłaby doprowadzić Port Service do bankructwa. Co więcej, jak słyszymy od prezydenta miasta, administracja rządowa nie wyda pozwoleń na modernizację instalacji, jeśli spalarnia nie zmieni lokalizacji. - Do zakończenia umowy dzierżawy zostało dziewięć lat. Lepiej od razu przenieść się w inne miejsce i tam budować nowoczesny zakład – przekonuje Paweł Adamowicz. Romuald Tyka, prezes Port Service odpowiada, że firma nie ma nic przeciwko zmianie lokalizacji. Do przenosin spalarni mogłoby dojść w ciągu pięciu lat. Firma zamierza zostać w Gdańsku. 8.09.2015 / fot. Krzysztof Mystkowski / KFP
dodaj
do koszyka wszystkie wyświetlone zdjęcia