Okazja do ponarzekania na wszechobecną chińszczyznę jest równie wielka jak pokusa wyjścia ze swoją oryginalnością do tłumów. Artyści, rękodzielnicy, ludzie z pomysłem na niebanalną twórczość – jak Jarmark św. Dominika jarmarkiem, zawsze byli jego esencją. Nawet kiedy interes nie idzie tak jak dawniej, kiedy spacerowiczów jest znacznie więcej niż klientów, a szerząca się wokół tandeta zniesmacza, nie poddają się. Z przyzwyczajenia, z chęci pokazania się masowemu odbiorcy i zareklamowania swoich dzieł, wracają z kramami na „Dominika”. Robiąc coś dla siebie poprawiają estetykę i nastrój handlowego święta. Przy ul. Św. Ducha oczy same kierują się w stronę świata lalek Hanny Kosmickiej. - Prawie całe życie bawię się lalkami. Poważnie i radośnie jak dziecko. Kiedyś wydawało mi się, ze powinnam już być dorosła i skończyłam architekturę na politechnice, ale potem wróciłam do świata mojego dzieciństwa i jest mi w nim dobrze – mówi o swojej pasji pani Hanna. Swoich fanów, a głównie fanki, ma przy ul. Szerokiej stoisko Anny Doroty Skuczyńskiej. Projektantka i autorka oryginalnych prac z zakresu tkaniny unikatowej specjalizuje się m.in. w artystycznym filcowaniu na mokro. Tworzy wysokiej jakości rzeczy o pięknych barwach i wzorach. Przyjemne, swojskie skojarzenia przywołuje stoisko Marii Gawrońskiej na ul. Mariackiej. Dziergane kapelusze, chusty, serwety, zasłony oraz koszyki zdają się mieć w sobie nić prowadzącą ze świata baśniowego dzieciństwa. - Rzeczywistość jest mniej kolorowa, bo klientów mamy mniej niż było ich jeszcze przed kilku laty. Jednak niezmiennie cieszymy się, że tutaj jesteśmy – mówi autorka fantazyjnych prac. Na Mariackiej, jak co roku serdecznym uśmiechem wita nas pani Irena Słoboda. O tym, że „oczy już nie te”, jak zwykle słuchać nie chcemy, zaś drewniane zapinki do włosów niezmiennie budzą naszych zachwyt. Żeby wydobyć tyle piękna ze słojów drewna, trzeba mieć serce pani Ireny. 07.08.2013 / fot. Krzysztof Mystkowski / KFP

dodaj do koszyka wszystkie wyświetlone zdjęcia