Wojna się jeszcze nie skończyła, ale jest pierwsza na Pomorzu wygrana bitwa ze sprzedawcami tzw. dopalaczy. Sposób na pomysłowych handlarzy znaleźli urzędnicy wojewody Ryszard Stachurskiego, wojewoda wydał polecenia szefom sanepidu i policji, by jeszcze tego samego dnia – w środę po południu – można było wreszcie zamknąć cztery sklepy z dopalaczami. Trzy w Gdańsku - Pachnący Dom przy ul. Słowackiego, Game Szop przy Alei Grunwaldzkiej i Botanikę przy ul. Partyzantów - oraz jeden w Tczewie. Sklepy zostały zaplombowane, a towar zabezpieczony przez policję. - Koniec oszukiwania, koniec trików. Nie może być tak, że państwo znajduje się w defensywie. Sklepy z dopalaczami będziemy zamykać – mówił na dzisiejszej konferencji prasowej Ryszard Stachurski. W czym tkwi źródło pierwszego sukcesu? Pomorscy urzędnicy poszperali w przepisach i znaleźli coś odpowiedniego w ustawach o zarządzaniu kryzysowym oraz o wojewodzie i administracji rządowej w województwie. Kiedy tylko na biurku wojewody pojawiła się ekspertyza prawna potwierdzająca, że w przypadku sprzedaży substancji, które stanowią zagrożenie dla zdrowia i życia mieszkańców, można mówić o sytuacji kryzysowej, klamka zapadła. - Zgodnie z prawem, sklepy zostały zamknięte na trzy miesiące. Zdajemy sobie sprawę, że będą próbowały się reaktywować, ale wtedy zamkniemy je raz jeszcze. Oczywiście najpierw będziemy musieli ponownie przebadać sprzedawany przez nie towar. Jeżeli wyniki pokażą, że są to dopalacze, to reakcja będzie natychmiastowa - zapowiada wojewoda. Ciekawe jaka będzie odpowiedź handlu. 17.01.2013 / fot. Mateusz Ochocki / KFP

dodaj do koszyka wszystkie wyświetlone zdjęcia