Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z polityką prywatności. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.
5773. święto Purim zagościło w niedzielę w gdańskiej Nowej Synagodze. Przy ul. Partyzantów świętowali zarówno religijni Żydzi, jak i bezwyznaniowcy – ludzi zwyczajnie ciekawi świata. Żydowskiego karnawału, jak mówi się o najradośniejszym ze świąt w kulturze hebrajskiej, nie obchodzi się z polecenia Boga. Co roku 14 dnia miesiąca adar Żydzi cieszą się ocalenia od zagłady, jaką szykował im w Persji królewski zausznik Haman. Wybawienie od śmierci zawdzięczają królowej Esterze i jej przybranemu ojcu, Mordechajowi. Do historii z czasów przedgreckich, zapisanej w Księdze Estery, nawiązują zwyczaje purimowego święta. „A Mordocheusz, wychodząc z pałacu i od oczu królewskich, świecił się w szatach królewskich, to jest w hiacyntowych i w białych, nosząc na głowie koronę złotą i odziany płaszczem jedwabnym i szarłatowym. I wszystko miasto weseliło się i radowało. A Żydom nowa światłość zdała się wschodzić — wesele, cześć i tańce” - te słowa z Księgi Estery rozbrzmiewają co roku w synagodze. Zabawy dopełnia purimszpil i poczęstunek. Z obowiązkowym zaś piciem alkoholu aż do momentu, w którym nie można rozróżnić wznoszonych okrzyków: "Niech będzie błogosławiony Mordechaj" i "Niech będzie przeklęty Haman", to już dziś nie do końca musi być prawda. O tym, czy Żyd musi upić się obchodząc Purim i co ma pić, goście mogli dowiedzieć się z wykładu rabina Boaza Pasha. A do tego było wszystko o uszach Hamana, ciasteczkach, bez których nie ma święta purimowego. 24.02.2013 / fot. Krzysztof Mystkowski / KFP